Fałszywy świadek Karin Slaughter ukaże się w przyszłym miesiącu — ale możesz zacząć go czytać już teraz
Długo oczekiwana piąta samodzielna powieść Karin Slaughter — jej 21. miejsce w klasyfikacji generalnej — jest już prawie tutaj. Do sklepów trafi 20 lipca, Fałszywy świadek koncentruje się na Leigh Collier, prawniczce, która zbudowała stabilną karierę i bezpieczny dom dla swojej nastoletniej córki Maddy — dopóki jej przeszłość nie dogoni jej i grozi zniszczeniem wszystkiego. Leigh nie ma innego wyjścia, jak zwrócić się o pomoc do swojej młodszej siostry Callie, nawet jeśli oznacza to wykopanie szkieletów w obu szafach.
Bustle jest podekscytowany publikacją ekskluzywnego fragmentu zFałszywy świadekponiżej i ogłosić dwa kolejne zajawki, które będą dostępne 22 i 29 czerwca. Sprawdź każdą część i przeczytaj aż do piątego rozdziału powieści – zanim książka zostanie jeszcze wydana.
Kontynuuj przewijanie, aby po raz pierwszy spojrzeć na prolog i pierwszy rozdział z Karin SlaughterFałszywy świadek— odejdzie od Williama Morrowa w przyszłym miesiącu i już dostępne w przedsprzedaży . (Aktualizacja: drugi fragment, zawierający rozdziały 2 i 3 , jest teraz również dostępny.)
Ostrzeżenie o wyzwalaczu:Ten artykuł zawiera opisy napaści na tle seksualnym, wykorzystywania seksualnego dzieci oraz produkcji materiałów dotyczących wykorzystywania seksualnego dzieci.
„Fałszywy świadek” Karin Slaughter HarperCollins Publishers 28,99 złZobacz na temat wydawców HarperCollinsLato 1998
Z kuchni Callie usłyszała, jak Trevor stuka palcami w akwarium. Jej uścisk zacieśnił się wokół szpatułki, której używała do mieszania ciasta. Miał tylko dziesięć lat. Myślała, że był zastraszany w szkole. Jego ojciec był dupkiem. Był uczulony na koty i bał się psów. Każdy psychiatra powiedziałby ci, że dzieciak terroryzował biedną rybę w desperackiej próbie zwrócenia na siebie uwagi, ale Callie ledwo trzymała się za paznokcie.
Dotknij-dotknij-dotknij.
Potarła skronie, próbując odpędzić ból głowy. Trev, stukasz w akwarium, tak jak ci kazałem?
Opukiwanie ustało. Nie, proszę pani.
Jesteś pewny?
Cisza.
Callie rozłożyła ciasto na blasze. Pukanie wznowione jak metronom. Ułożyła więcej rzędów na trzy.
Dotknij-dotknij-plop. Dotknij-dotknij-plop.
Callie zamykała drzwiczki piekarnika, kiedy Trevor nagle pojawił się za nią jak seryjny morderca. Objął ją ramionami, mówiąc: kocham cię.
Trzymała się go tak mocno, jak on trzymał ją. Napięta pięść rozluźniła uścisk na jej czaszce. Pocałowała czubek głowy Trevora. Smakował słono od upału. Stał zupełnie nieruchomo, ale jego nerwowa energia przypominała jej zwiniętą sprężynę. Chcesz polizać miskę?
Odpowiedź na pytanie została udzielona, zanim zdążyła dokończyć zadawanie.
Przyciągnął kuchenne krzesło do blatu i zrobił jak Miś Puchatek wsadził głowę do miodownika.
Callie otarła pot z czoła. Słońce zaszło godzinę temu, ale w domu wciąż panował upał. Klimatyzacja prawie nie działała. Piec zamienił kuchnię w saunę. Wszystko było lepkie i mokre, łącznie z nią i Trevorem.
Odkręciła kran. Zimna woda była nie do odparcia. Spryskała twarz, a potem, ku uciesze Trevora, spryskała jego kark.
Gdy chichot ucichł, Callie dostosowała wodę do czyszczenia łopatki. Położyła go na suszarce obok resztek z obiadu. Dwa talerze. Dwie szklanki. Dwa widelce. Jeden nóż do krojenia hot doga Trevora na kawałki. Jedna łyżeczka na porcję sosu Worcestershire wymieszanego z ketchupem.
Trevor podał jej miskę do umycia. Jego usta wygięły się w lewo, kiedy się uśmiechał, tak samo jak jego ojciec. Stał obok niej przy zlewie, przyciskając do niej biodro.
Zapytała: Stukałeś szybą w akwarium?
Spojrzał w górę. Dostrzegła błysk intrygi w jego oczach. Dokładnie jak jego ojciec. Powiedziałeś, że to przystawka. Że prawdopodobnie nie przeżyją.
Poczuła paskudną odpowiedź, godną jej matki, naciskającą na tył jej zaciśniętych zębów —Twój dziadek też umrze. Czy powinniśmy zejść do domu opieki i wbić mu igły pod paznokcie?
Callie nie wypowiedziała tych słów na głos, ale sprężyna wewnątrz Trevora naprężyła się jeszcze mocniej. Zawsze była zaniepokojona tym, jak dostrojony był do jej emocji.
W porządku. Wytarła ręce w szorty, wskazując głową w stronę akwarium. Powinniśmy poznać ich nazwiska.
Wyglądał na ostrożnego, zawsze bał się być ostatnim, który zrozumie żart. Ryby nie mają imion.
Oczywiście, że tak, głuptasie. Nie tylko spotykają się pierwszego dnia szkoły i mówią: „Cześć, mam na imię Fish”. Delikatnie wepchnęła go do salonu. Dwa dwukolorowe blennie krążyły nerwowo wokół akwarium. Kilka razy straciła zainteresowanie Trevora podczas żmudnego procesu ustawiania zbiornika ze słoną wodą. Pojawienie się ryby wyostrzyło jego uwagę na główkę szpilki.
Kolano Callie pękło, gdy uklękła przed akwarium. Pulsujący ból był bardziej znośny niż widok brudnych odcisków palców Trevora zasłaniających szybę. A co z małym facetem? Wskazała na mniejszego z nich. Jak on ma na imię?
Usta Trevora wygięły się po lewej stronie, gdy walczył z uśmiechem. Przynęta.
Przynęta?
Bo kiedy przyjdą rekiny i go zjedzą! Trevor wybuchnął zbyt głośnym śmiechem, tocząc się po podłodze z wesołości.
Callie próbowała wytrzeć pulsowanie z kolana. Rozejrzała się po pokoju ze swoją zwykłą tonącą depresją. Poplamiony dywan z wełny został spłaszczony pod koniec lat osiemdziesiątych. Światło uliczne oświetlało pomarszczone krawędzie pomarańczowych i brązowych zasłon. Jeden róg pokoju zajmował w pełni zaopatrzony bar z zadymionym lustrem. Okulary zwisały z wieszaka na suficie i cztery skórzane stołki barowe stłoczone wokół lepkiego drewnianego blatu w kształcie litery L. Cały pokój był skupiony wokół gigantycznego telewizora, który ważył więcej niż Callie. Pomarańczowa kanapa miała dwa przygnębiające jego i jej wgłębienia na przeciwległych końcach. Brązowe krzesła klubowe miały z tyłu plamy potu. Ramiona zostały spalone przez tlące się papierosy.
Dłoń Trevora wsunęła się w jej dłoń. Znowu odnalazł jej nastrój.
Spróbował: A co z drugą rybą?
Uśmiechnęła się, kładąc głowę na jego. A może... Rozglądała się za czymś dobrym — Anne Chovey, Czyngis Karp, Brine Austin Green. Pan Dar-Sea?
Trevor zmarszczył nos. Nie fanem Austen. O której tata wraca do domu?
Buddy Waleski wracał do domu, ilekroć cholernie dobrze wracał do domu. Już wkrótce.
Czy ciasteczka są już gotowe?
Callie skrzywiła się, żeby wstać, żeby móc iść za nim z powrotem do kuchni. Obserwowali ciasteczka przez drzwiczki piekarnika. Niezupełnie, ale kiedy wyjdziesz z kąpieli —
Trevor popędził korytarzem. Drzwi do łazienki trzasnęły.
Usłyszała skrzypienie kranu. Do wanny wpadła woda. Zaczął nucić.
Amator ogłaszałby zwycięstwo, ale Callie nie była amatorką. Odczekała kilka minut, po czym otworzyła drzwi łazienki, aby upewnić się, że rzeczywiście jest w wannie. Złapała go w chwili, gdy zanurzył głowę w wodzie.
Nadal nie było wygranej — nie było w zasięgu wzroku mydła — ale była wyczerpana, bolały ją plecy, a kolano szczypało, gdy szła korytarzem, więc jedyne, co mogła zrobić, to zgryźć się przez ból, dopóki nie dotarła do baru i napełniła martini szkło z równymi częściami Sprite i Captain Morgan.
Callie ograniczyła się do dwóch łyków, po czym pochyliła się i sprawdziła, czy pod barem nie migają światła. Aparat cyfrowy odkryła przypadkiem kilka miesięcy temu. Moc zgasła. Szukała świec awaryjnych, kiedy kątem oka zauważyła błysk.
Pierwszą myślą Callie było…skręciłem plecy, skręciłem kolano i teraz jej siatkówka się odczepiłag – ale światło było czerwone, a nie białe, i migotało jak nos Rudolfa między dwoma ciężkimi skórzanymi stołkami pod barem. Odciągnęła je. Patrzyłem, jak czerwone światło odbija się od mosiężnej poręczy, która ciągnęła się wzdłuż dna.
To była dobra kryjówka. Front baru został ułożony w wielobarwną mozaikę. Odłamki lustra przebijały połamane kawałki niebieskich, zielonych i pomarańczowych płytek, z których wszystkie zasłaniały jednocalowy otwór wycięty na półki z tyłu. Cyfrową kamerę firmy Canon znalazła za kartonowym pudełkiem wypełnionym korkami od wina. Buddy przykleił taśmą przewód zasilający wewnątrz półki, żeby go ukryć, ale zasilanie było wyłączone na wiele godzin. Wyczerpał się akumulator. Callie nie miała pojęcia, czy kamera nagrywała, czy nie. Był skierowany bezpośrednio na kanapę.
Tak powiedziała sobie Callie: Buddy miał przyjaciół prawie w każdy weekend. Oglądali koszykówkę, piłkę nożną lub baseball i rozmawiali o bzdurach, biznesie i kobietach, i prawdopodobnie mówili rzeczy, które dawały Buddy'emu wpływ, rodzaj dźwigni, której mógł później użyć do zawarcia umowy, i prawdopodobnie do tego służył aparat.
Prawdopodobnie.
Zostawiła Sprite'a przy swoim drugim drinku. Przyprawiony rum palił jej gardło i nos. Callie kichnęła, łapiąc większość z tyłu ramienia. Była zbyt zmęczona, żeby wziąć papierowy ręcznik z kuchni. Użyła jednego z ręczników barowych, żeby zetrzeć smarki. Herb z monogramem drapał jej skórę. Callie spojrzała na logo, które podsumowało Buddy'ego w pigułce. Nie Sokoły z Atlanty. Nie buldogi z Georgii. Nawet Georgia Tech. Buddy Waleski zdecydował się zostać dopalaczem w drugiej lidze Bellwood Eagles, licealnej drużynie, która w zeszłym sezonie spadła do zera do dziesięciu.
Duża ryba/mały staw.
Callie wypiła resztę rumu, kiedy Trevor wrócił do salonu. Ponownie objął ją swoimi chudymi ramionami. Pocałowała czubek jego głowy. Nadal smakował spocony, ale stoczyła wystarczająco dużo bitew jak na cały dzień. Teraz chciała tylko, żeby poszedł spać, żeby mogła wypić bóle w swoim ciele.
Usiedli na podłodze przed akwarium, czekając, aż ciasteczka ostygną. Callie opowiedziała mu o swoim pierwszym akwarium. Błędy, które popełniła. Odpowiedzialność i troska, których wymagano, aby ryba kwitła. Trevor stał się potulny. Powiedziała sobie, że to z powodu ciepłej kąpieli, a nie z powodu tego, jak światło gasło mu z oczu za każdym razem, gdy widział ją stojącą za barem, nalewającą sobie kolejnego drinka.
Poczucie winy Callie zaczęło znikać, gdy zbliżali się do pory snu Trevora. Czuła, jak zaczyna się kręcić, kiedy siedzieli przy kuchennym stole. Rutyna była znajoma: kłótnia o to, ile ciasteczek może zjeść. Rozlane mleko. Kolejny argument dotyczący ciasteczek. Dyskusja o tym, w którym łóżku będzie spał. Walka o włożenie go w piżamę. Negocjacja, ile stron przeczyta z jego książki. Pocałunek na dobranoc. Kolejny pocałunek na dobranoc. Prośba o szklankę wody. Nie to szkło, to szkło. Nie ta woda, ta woda. Krzyk. Płacz. Więcej walki. Więcej negocjacji. Obietnice na jutro — gry, zoo, wizyta w aquaparku. I tak dalej i tak dalej, aż w końcu znów znalazła się sama za barem.
Powstrzymała się przed pośpiechem, aby otworzyć butelkę jak zdesperowany pijak. Jej ręce drżały. Patrzyła, jak drżą w ciszy obskurnego pokoju. Bardziej niż cokolwiek innego kojarzyła pokój z Buddym. Powietrze było duszne. Dym z tysięcy papierosów i cygaretek poplamił niski sufit. Nawet pajęczyny w rogach były pomarańczowobrązowe. Nigdy nie zdejmowała butów w domu, ponieważ lepki dywan otaczający jej stopy sprawiał, że jej żołądek skręcał się.
Callie powoli odkręciła nakrętkę z butelki rumu. Przyprawy znów łaskotały ją w nos. Jej usta zaczęły ślinić się z oczekiwania. Mogła poczuć odrętwiające efekty już na myśl o trzecim drinku, nie ostatnim, drinku, który pomógłby jej się rozluźnić, jej plecy przestały drżeć, jej kolano przestało pulsować.
Drzwi do kuchni otworzyły się. Buddy zakaszlał, flegma ścisnęła mu gardło. Rzucił swoją teczkę na blat. Kopnął krzesło Trevora z powrotem pod stół. Chwyciłem garść ciasteczek. Trzymając w jednej ręce cygaretki, żuł z otwartymi ustami. Callie praktycznie słyszała, jak okruchy odbijają się od stołu, odbijają się od jego podrapanych butów, rozsypują się po linoleum, maleńkie talerze brzęczą o siebie, ponieważ wszędzie, gdzie Buddy poszedł, byłohałas, hałas, hałas.
W końcu ją zauważył. Miała to wczesne uczucie, że cieszy się, że go widzi, oczekuje, że otoczy ją swoimi ramionami i sprawi, że znów poczuje się wyjątkowo. Potem z jego ust wypadło więcej okruchów. Nalej mi jedną, laleczko.
Napełniła szklankę szkocką i sodą. Po pokoju unosił się smród jego cygaretki. Czarny i łagodny. Nigdy go nie widziała bez pudełka wystającego z kieszeni koszuli.
Buddy skończył ostatnie dwa ciasteczka, torując sobie drogę do baru. Ciężkie kroki skrzypiące na podłodze. Okruchy na dywanie. Okruchy na jego pomarszczonej, zabrudzonej potem koszuli roboczej. Uwięziony w zarostu swojego cienia o piątej po południu.
Buddy miał sześć-trzy lata, kiedy wyprostował się, co nigdy nie miało miejsca. Jego skóra była wiecznie czerwona. Miał więcej włosów niż większość mężczyzn w jego wieku, trochę z nich zaczynało siwieć. Trenował, ale tylko z ciężarami, więc wyglądał bardziej na goryla niż na człowieka – z krótką talią, z ramionami tak umięśnionymi, że nie rozpłaszczyły się na jego bokach. Callie rzadko widywała jego ręce, kiedy nie były zaciśnięte w pięści.
Wszystko w nim krzyczałobezwzględny skurwysyn. Ludzie odwrócili się w przeciwnym kierunku, kiedy zobaczyli go na ulicy.
Jeśli Trevor był zwiniętym sprężyną, Buddy był młotem kowalskim. Wrzucił cygaretki do popielniczki, wypijał szkocką, a potem trzasnął kieliszkiem o blat. Masz dobry dzień, Dolly?
Pewny. Odsunęła się na bok, żeby mógł dostać dolewkę.
Miałem świetny. Znasz to nowe centrum handlowe na Stewart? Zgadnij, kto zajmie się kadrowaniem?
Ty, powiedziała Callie, chociaż Buddy nie czekał, aż odpowie.
Mam dzisiaj zaliczkę. Jutro wylewają fundament. Nie ma nic lepszego niż posiadanie gotówki w kieszeni, prawda? Czknął, uderzając się w klatkę piersiową, żeby to wydobyć. Przynieś mi trochę lodu, dobrze?
Zaczęła odchodzić, ale jego ręka chwyciła ją za tyłek, jakby przekręcał klamkę.
Spójrz na tę malutką rzecz.
Był taki czas, kiedy Callie pomyślała, że to zabawne, jak miał obsesję na punkcie jej drobnego wzrostu. Podnosił ją jedną ręką lub podziwiał swoją rękę rozciągniętą na jej plecach, a kciuk i palce prawie dotykały krawędzi jej kości biodrowych. Zadzwonił do niejtrochęorazdziewczynkaorazLalkai teraz...
To była jeszcze jedna rzecz, która ją irytowała.
Callie przycisnęła wiaderko z lodem do brzucha, kierując się w stronę kuchni. Spojrzała na akwarium. Blennie się uspokoiły. Płynęli przez bąbelki z filtra. Napełniła wiadro lodem, który pachniał sodą oczyszczoną Arm & Hammer i pieczonym w zamrażarce mięsem.
Buddy obrócił się w swoim stołku barowym, gdy szła z powrotem w jego stronę. Odciął czubek cygaretka i wpychał go z powrotem do pudełka. Cholera, mała dziewczynko, uwielbiam patrzeć, jak poruszają się twoje biodra. Zakręć dla mnie.
Poczuła, że znów przewraca oczami – nie na niego, ale na siebie, ponieważ maleńka, głupia, samotna część Callie wciąż wkupiła się w jego flirt. Był uczciwy wobec Boga, pierwszą osobą w jej życiu, która sprawiła, że poczuła się naprawdę kochana. Nigdy wcześniej nie czuła się wyjątkowa, wybrana, jakby była wszystkim, co się liczyło dla innego człowieka. Buddy sprawił, że poczuła się bezpieczna i otoczona opieką.
Ale ostatnio chciał tylko ją pieprzyć.
Buddy schował do kieszeni Black & Milds. Wbił łapę w wiaderko z lodem. Zobaczyła półksiężyce pod jego paznokciami.
Zapytał: Jak się miewa dzieciak?
Spanie.
Jego dłoń została wsunięta między jej nogi, zanim dostrzegła błysk w jego oku. Jej kolana ugięły się niezgrabnie. To było jak siedzenie na płaskim końcu łopaty.
Kumpel -
Jego druga ręka zacisnęła się na jej tyłku, przytrzymując ją między swoimi wydętymi ramionami. Spójrz, jaki jesteś mały. Mogłabym włożyć cię do kieszeni i nikt by się nie dowiedział, że tam jesteś.
Czuła smak ciasteczek, szkockiej i tytoniu, kiedy jego język wsunął się do jej ust. Callie odwzajemniła pocałunek, ponieważ odepchnięcie go, posiniaczenie jego ego, zajęłoby tyle czasu i skończyłoby się z nią z powrotem w dokładnie tym samym cholernym miejscu.
Mimo całego swojego brzmienia i wściekłości Buddy był cipką, jeśli chodziło o jego uczucia. Potrafił zbić dorosłego mężczyznę na miazgę bez mrugnięcia okiem, ale z Callie czasami był tak surowy, że jej skóra cierpła. Spędziła godziny uspokajając go, rozpieszczając go, podpierając, słuchając, jak jego niepewność napływa jak fala oceanu drapiąca piasek.
Dlaczego była z nim? Powinna znaleźć kogoś innego. Była poza jego ligą. Zbyt urocze. Zbyt młody. Zbyt mądry. Zbyt elegancki. Dlaczego dała takiemu głupiemu brutalowi jak on porę dnia? Co w nim dostrzegła — nie, powiedz mu teraz szczegółowo, co dokładnie w nim lubiła? Być specyficznym.
Ciągle powtarzał jej, że jest piękna. Zabierał ją do ładnych restauracji, ekskluzywnych hoteli. Kupował jej biżuterię i drogie ubrania, a jej matce dawał gotówkę, gdy była niska. Pokonał każdego mężczyznę, który choćby pomyślał o spojrzeniu na nią w niewłaściwy sposób. Świat zewnętrzny prawdopodobnie pomyśli, że Callie wylądowała jak świnia w gównie, ale w środku zastanawiała się, czy nie byłoby jej lepiej, gdyby był dla niej równie okrutny jak dla wszystkich innych. Przynajmniej wtedy miałaby powód, by go nienawidzić. Coś prawdziwego, na co mogłaby wskazać, zamiast jego żałosnych łez moczących jej koszulę lub widoku go na kolanach błagającego o jej przebaczenie.
Tatuś?
Callie zadrżała na dźwięk głosu Trevora. Stał w korytarzu ściskając koc.
Ręce Buddy'ego trzymały Callie w miejscu. Wracaj do łóżka, synu.
Chcę mamusi.
Callie zamknęła oczy, żeby nie widzieć twarzy Trevora. Rób, jak mówię, ostrzegł Buddy. Ale już.
Wstrzymała oddech, odpuszczając go dopiero, gdy usłyszała powolny tupot stóp Trevora z powrotem w korytarzu. Drzwi jego sypialni zaskrzypiały na zawiasach. Usłyszała kliknięcie zatrzasku.
Callie odsunęła się. Przeszła za barem, zaczęła odwracać etykiety na butelkach, wycierać blat, udając, że nie próbuje postawić między nimi przeszkody.
Buddy parsknął śmiechem, pocierając ramiona, jakby nie było upału w tym nieszczęsnym domu. Dlaczego nagle jest tak zimno?
Callie powiedziała, że powinnam go sprawdzić.
Nie. Buddy okrążył bar, blokując jej wyjście. Najpierw sprawdź mnie.
Buddy poprowadził jej dłoń do wybrzuszenia w jego spodniach. Raz poruszył jej ręką w górę iw dół, i przypomniała sobie, jak patrzyła, jak szarpie liną kosiarki, żeby uruchomić silnik.
Tak. Powtórzył wniosek. Callie ustąpiła. Zawsze ustępowała. To dobrze.
Callie zamknęła oczy. Czuła zapach odciętego cygaretka wciąż tlącego się w popielniczce. Akwarium zabulgotało z drugiego końca pokoju. Próbowała wymyślić dobre nazwy ryb dla Trevora na jutro.
Staw Jamesa. Dartha Baitera. Czołg Sinatra.
Jezu, Twoje ręce są takie małe. Buddy rozpiął spodnie. Przyciśnięty do jej ramienia. Dywan za barem wydawał się mokry. Jej kolana wciągnęły się w kudły. Jesteś moją małą baletnicą.
Callie położyła na nim usta.
Chrystus. Uścisk Buddy'ego był silny na jej ramieniu. To dobrze. Tak.
Callie zacisnęła powieki.
Tuńczyk Turner. Leonardo DeCarpio. Mary Kate i Ashley
Ocean.
Buddy poklepał ją po ramieniu. Chodź kochanie. Skończmy na kanapie.
Callie nie chciała iść na kanapę. Chciała skończyć teraz. Odejść. Być sama. Wziąć oddech i napełnić płuca czymkolwiek oprócz niego.
Niech to szlag! Callie skuliła się.
Nie krzyczał na nią.
Po zmianie w powietrzu mogła wywnioskować, że Trevor wrócił na korytarz. Próbowała sobie wyobrazić, co widział. Jedna z mięsistych dłoni Buddy'ego ściska ladę, jego biodra wbijają się w coś pod barem.
Tatuś? on zapytał. Gdzie -
Co ci powiedziałem? Kumpel ryknął. Nie jestem śpiący.
Potem idź wypić lekarstwo. Udać się.
Callie spojrzała na Buddy'ego. Wciskał jeden z grubych palców w kierunku kuchni.
Usłyszała zgrzyt krzesła Trevora na linoleum. Plecy uderzają o blat. Szafka otwiera się ze skrzypieniem. Atick-tick-tickgdy Trevor zakręcił czapkę zabezpieczającą przed dziećmi na NyQuil. Buddy nazwał to swoim lekarstwem na sen. Leki przeciwhistaminowe znokautują go na resztę nocy.
Wypij to, rozkazał Buddy.
Callie pomyślała o delikatnych zmarszczkach w gardle Trevora, kiedy odrzucił głowę do tyłu i przełknął mleko.
– Zostaw to na blacie – powiedział Buddy. Wróć do swojego pokoju.
Ale ja -
Wracaj do swojego przeklętego pokoju i zostań tam, zanim strzepnę ci skórę z tyłka.
Callie znów wstrzymała oddech, dopóki nie usłyszała…Kliknijdrzwi do sypialni Trevora zatrzasnęły się.
Pieprzony dzieciak.
Kolego, może powinienem —
Wstała w chwili, gdy Buddy się odwrócił. Jego łokieć przypadkowo trafił ją prosto w nos. Nagły trzask pękających kości przeszył ją jak piorun. Była zbyt oszołomiona, by chociaż mrugnąć.
Buddy wyglądał na przerażonego. Lalka? Czy wszystko w porządku? Przepraszam, ja… Zmysły Callie włączały się jeden po drugim. Dźwięk dobiegający jej do uszu. Ból zalewa jej nerwy. Pływanie z wizją. Wypełnianie ust krwią.
Zaczerpnęła powietrza. Krew wessała jej gardło. Pokój zaczął wirować. Miała zemdleć. Jej kolana ugięły się. Gorączkowo chwytała się wszystkiego, żeby nie spaść. Tekturowe pudełko runęło z półki. Tył jej głowy uderzył o podłogę. Korki od wina uderzały jej w pierś i twarz jak grube krople deszczu. Zamrugała do sufitu. Zobaczyła dwukolorową rybę pływającą wściekle przed jej oczami. Znowu zamrugała. Ryba odskoczyła. Oddech wirował w jej płucach. Jej głowa zaczęła bić wraz z biciem serca. Wytarła coś ze swojej klatki piersiowej. Pudełko Black & Mild wypadło z kieszeni koszuli Buddy'ego, rozsypując cienkie cygaretki na jej ciele. Wyciągnęła szyję, żeby go znaleźć.
Callie spodziewała się, że Buddy będzie miał ten przepraszający wyraz szczeniaczka na twarzy, ale ledwo ją zauważył. W rękach trzymał kamerę wideo. Przypadkowo zdjęła go z półki razem z pudełkiem. Kawałek plastiku oderwał się od rogu.
Wypuścił niskie, ostre „Gówno”.
Wreszcie spojrzał na nią. Jego oczy zrobiły się chytre, tak samo jak Trevor. Złapany na gorącym uczynku. Zdesperowany do wyjścia.
Głowa Callie opadła na dywan. Wciąż była tak zdezorientowana. Wszystko, na co patrzyła, pulsowało wraz z pulsowaniem wewnątrz jej czaszki. Okulary zwisające ze stojaka. Brązowe plamy wody na suficie. Zakaszlała w dłoń. Jej dłoń poplamiona krwią. Słyszała, jak Buddy się porusza.
Spojrzała na niego ponownie. Kolego, ja już —
Bez ostrzeżenia złapał ją za ramię. Nogi Callie walczyły, by wstać. Uderzył ją łokciem mocniej, niż początkowo sądziła. Świat zaczął się jąkać, rekordowa igła wpadła w tę samą koleinę. Callie znowu zakaszlała, potykając się do przodu. Miała wrażenie, że cała jej twarz jest rozbita. Gęsty strumień krwi spłynął w dół jej gardła. Pokój wirował jak kula ziemska. Czy to był wstrząs mózgu? To było jak wstrząs mózgu.
Kolego, myślę, że...
Zamknij to. Jego dłoń mocno zacisnęła się na jej karku. Przeprowadził ją przez salon i do kuchni jak niegrzeczny pies. Callie była zbyt przestraszona, by się bronić. Jego wściekłość zawsze była jak błyskawica, nagła i wszechogarniająca. Zwykle wiedziała, skąd pochodzi.
Kolego, ja —
Rzucił ją na stół. Zamkniesz się do cholery i mnie posłuchasz?
Callie sięgnęła, by się uspokoić. Cała kuchnia obróciła się na boki. Zamierzała zwymiotować. Musiała dostać się do zlewu.
Buddy uderzył pięścią w blat. Przestań się bawić, do cholery!
Dłonie Callie zakryły jej uszy. Jego twarz była szkarłatna. Był taki zły. Dlaczego był taki zły?
Jestem cholernie poważna. Ton Buddy'ego złagodniał, ale rejestr miał głęboki, złowieszczy pomruk. Musisz mnie posłuchać.
Dobrze, dobrze. Daj mi chwilę. Nogi Callie wciąż się trzęsły. Skręciła w stronę zlewu. Zakręcony na kranie. Czekałem, aż woda się oczyści. Wsunęła głowę pod zimny strumień. Palił ją nos. Skrzywiła się, a ból przeszył jej twarz.
Ręka Buddy'ego owinęła się wokół krawędzi zlewu. On czekał.
Callie podniosła głowę. Zawroty głowy prawie znów ją zatoczyły. W szufladzie znalazła ręcznik. Szorstki materiał drapał jej policzki. Włożyła go pod nos, próbując zatamować krwawienie. Co to jest?
Podskakiwał na palcach stóp. Nie możesz nikomu powiedzieć o kamerze, dobrze?
Ręcznik już przemoczył. Krew nie przestawała spływać z jej nosa, do ust, do gardła. Callie nigdy tak rozpaczliwie nie pragnęła położyć się w łóżku i zamknąć oczu. Buddy wiedział, kiedy tego potrzebowała. Brał ją w ramiona, niósł korytarzem, kładł do łóżka i gładził po włosach, aż zasnęła.
Callie, obiecaj mi. Spójrz mi w oczy i obiecaj, że nic nie powiesz.
Ręka Buddy'ego znów była na jej ramieniu, ale tym razem delikatniej. Wściekłość w nim zaczęła się wypalać. Uniósł jej podbródek grubymi palcami. Czuła się jak Barbie, którą próbował pozować.
Cholera, kochanie. Spójrz na swój nos. Czy wszystko w porządku? Złapał świeży ręcznik. Przepraszam, dobrze? Jezu, twoja piękna mała twarz. Czy wszystko w porządku?
Callie wróciła do zlewu. Wypluła krew do odpływu. Miała wrażenie, że jej nos jest wygięty między dwoma biegami. To musiał być wstrząs mózgu. Zobaczyła wszystko po dwa. Dwie kule krwi. Dwie baterie. Na blacie dwa stojaki do suszenia.
Wyglądać. Jego ręce chwyciły ją za ramiona, obracając ją i przyszpilając do szafek. Wszystko będzie dobrze, dobrze? Upewnię się o to. Ale nie możesz nikomu powiedzieć o aparacie, dobrze?
Dobra, powiedziała, bo zawsze łatwiej było się z nim zgodzić.
Mówię poważnie, laleczko. Spójrz mi w oczy i obiecaj. Nie mogła stwierdzić, czy był zmartwiony, czy zły, dopóki nie potrząsnął nią jak szmacianą lalką. Spójrz na mnie.
Callie mogła tylko zaoferować mu powolne mrugnięcie. Między nią a wszystkim innym była chmura. Wiem, że to był wypadek.
Nie twój nos. Mówię o aparacie. Oblizał usta, wysuwając język jak jaszczurki. Nie możesz śmierdzić aparatem, Dolly. Mogę iść do więzienia.
Więzienie? Słowo wzięło się znikąd, nie miało znaczenia. Równie dobrze mógłby powiedzieć jednorożec. Dlaczego miałby -
Laleczko, proszę. Nie bądź głupi.
Zamrugała i, niczym soczewka wyostrzająca się, widziała go teraz wyraźnie.
Buddy nie był zmartwiony, zły ani zżerany poczuciem winy. Był przerażony.
Czego?
Callie wiedziała o aparacie od miesięcy, ale nigdy nie pozwoliła sobie wymyślić celu. Pomyślała o jego weekendowych przyjęciach. Chłodnica przepełniona piwem. Powietrze wypełnione dymem. Telewizor ryczy. Pijani mężczyźni chichocząc i klepiąc się po plecach, gdy Callie próbowała przygotować Trevora, żeby mogli iść do kina, do parku lub czegokolwiek, co wyniosło ich oboje z domu.
Muszę… Wydmuchała nos w ręcznik. Na bieli spływały nitki krwi. Jej umysł oczyszczał się, ale wciąż słyszała dzwonienie w uszach. Przypadkowo strącił z niej to gówno. Dlaczego był taki nieostrożny?
Wyglądać. Wbił palce w jej ramiona. Posłuchaj mnie, laleczko.
Przestań mi kazać słuchać. ijestemsłuchający. Słyszę każdą cholerną rzecz, którą mówisz. Kaszlała tak mocno, że musiała się pochylić, żeby to oczyścić. Wytarła usta. Spojrzała na niego. Czy nagrywasz swoich znajomych? Czy po to jest kamera?
Zapomnij o aparacie. Buddy śmierdział paranoją. Wpadłaś w głowę, laleczko. Nie wiesz, o czym mówisz.
Czego jej brakowało?
Powiedział, że jest wykonawcą, ale nie ma biura. Jeździł przez cały dzień, pracując na swojej Corvette. Wiedziała, że jest bukmacherem sportowym. Był także egzekutorem, mięśniem do wynajęcia. Zawsze miał przy sobie dużo gotówki. Zawsze znał faceta, który znał faceta. Czy nagrywał swoich przyjaciół proszących o przysługi? Czy płacili mu za złamanie kolan, spalenie niektórych budynków, znalezienie dźwigni, która doprowadziłaby do zawarcia umowy lub ukarania wroga? Callie próbowała trzymać kawałki układanki, których nie mogła poskładać w głowie. Co robisz, kolego? Szantażujesz ich?
Buddy trzymał język między zębami. Zatrzymał się zbyt długo, zanim powiedział: Tak. Dokładnie to robię, kochanie. Szantażuję ich. Stąd pochodzą pieniądze. Nie możesz tego przyznać, wiesz. Szantaż to wielkie przestępstwo. Mogłabym zostać odesłana na resztę życia.
Wpatrywała się w salon, wyobrażając sobie, że jest wypełniony jego przyjaciółmi — za każdym razem tymi samymi przyjaciółmi. Niektórych z nich Callie nie znała, ale inne były częścią jej życia i czuła się winna, że była częściową beneficjentem nielegalnych intryg Buddy'ego. Dr Patterson, dyrektor szkoły. Trener Holt z Bellwood Eagles. Pan Humphrey, który sprzedawał używane samochody. Pan Ganza, który obsługiwał ladę delikatesową w supermarkecie. Pan Emmett, który pracował w swoim gabinecie dentystycznym.
Co takiego złego zrobili? Jakie straszne rzeczy miał trener, sprzedawca samochodów, zręczny geriatryczny dupek na miłość Chrystusa, zrobili, że byli na tyle głupi, by wyznać Buddy'emu Wałęskiemu?
I dlaczego ci idioci wracali co weekend na piłkę nożną, na koszykówkę, na baseball, na piłkę nożną, kiedy Buddy ich szantażował?
Dlaczego palili jego cygara? Popija jego piwo? Wypalanie dziur w jego meblach? Krzyczy do swojego telewizora?
Skończmy na kanapie.
Oczy Callie podążały za trójkątem od jednocalowego otworu wywierconego z przodu baru, przez kanapę naprzeciwko niego, do gigantycznego telewizora, który ważył więcej niż ona.
Pod zestawem znajdowała się szklana półka. Skrzynka kablowa. Rozdzielacz kabla. Magnetowid.
Przyzwyczaiła się do widoku trójstykowego kabla RCA, który zwisał z gniazd z przodu magnetowidu. Czerwony dla prawego kanału audio. Biały dla lewego dźwięku. Żółty dla wideo. Kabel wszedł w jeden długi przewód, zwinięty na dywanie pod telewizorem. Callie ani razu nie zastanawiała się, do czego jest podłączony drugi koniec tego kabla.
Skończmy na kanapie.
Dziewczynka. Desperacja Buddy'ego pociła się z jego ciała. Może powinieneś iść do domu, dobrze? Pozwól, że dam ci trochę pieniędzy. Mówiłem ci, że jutro dostałem zapłatę za tę pracę. Dobrze go rozprowadzać, prawda?
Callie teraz na niego patrzyła. Naprawdę na niego patrzyła.
Buddy sięgnął do kieszeni i wyciągnął zwitek gotówki. Odliczał rachunki, jakby odliczał wszystkie sposoby, w jakie ją kontrolował. Kup sobie nową koszulę, dobrze? Zdobądź pasujące spodnie i buty lub cokolwiek innego. Może naszyjnik? Podoba ci się ten naszyjnik, który ci dałem, prawda? Zdobądź kolejny. Albo cztery. Bądź jak pan T.
Filmujesz nas? Pytanie zostało wypowiedziane, zanim zdążyła zastanowić się, jakie piekło może spaść na odpowiedź. Już nigdy nie kochali się w łóżku. Zawsze leżał na kanapie. I przez te wszystkie czasy, kiedy niósł ją z powrotem, żeby ją przytulić? To było zaraz po tym, jak skończyli na kanapie. Czy to właśnie robisz, kolego? Filmujesz siebie, jak się ze mną pieprzysz i pokazujesz to swoim przyjaciołom?
Nie bądź głupi. Jego ton był taki sam jak Trevora, kiedy obiecał, że nie stuka szybą w akwarium. Nie zrobiłbym tego, prawda? Kocham Cię.
Jesteś cholernym zboczeńcem.
Uważaj na swoje paskudne usta. Nie mieszał z jego ostrzeżeniem. Widziała dokładnie, co się teraz dzieje — co się działo od co najmniej sześciu miesięcy.
dlaczego musisz zacząć dziewczyno, dlaczego musisz zacząć
Dr Patterson macha do niej z trybun podczas wieców.
Trener Holt puszcza do niej oko z boku podczas meczów piłki nożnej.
Pan Ganza uśmiechający się do Callie, podając jej matce plasterki sera nad ladą delikatesową.
Ty… Callie ścisnęło gardło. Wszyscy widzieli ją bez ubrania. Rzeczy, które zrobiła Buddy'emu na kanapie. Rzeczy, które zrobił jej Buddy. nie mogę —
Callie, uspokój się. Zaczynasz histeryzować.
ijestemcholernie histeryczny! krzyczała. Oniwidzianyja, kolego. OniObejrzaneja. Wszyscy wiedzą, co ja — co my —
Lale, chodź.
Spuściła głowę w dłonie upokorzona.
Dr Patterson. Trener Holt. Panie Ganza. Nie byli mentorami, postaciami ojcowskimi ani słodkimi staruszkami. Byli zboczeńcami, którzy obserwowali, jak Callie jest pieprzona.
Chodź, kochanie, powiedział Buddy. Przesadzasz to nieproporcjonalnie.
Łzy spływały jej po twarzy. Ledwo mogła mówić. Kochała go. Ona zrobiławszystkodla niego. Jak mogłeś mi to zrobić?
Co zrobić? Buddy brzmiał jak klaps. Jego oczy rzuciły się na zwitek gotówki. Masz to, czego chciałeś.
Potrząsnęła głową. Nigdy tego nie chciała. Chciała czuć się bezpieczna. Czuć się chronionym. Żeby ktoś był zainteresowany jej życiem, jej myślami, jej marzeniami.
Chodź, dziewczynko. Zapłaciłeś za mundury, obóz cheerleaderek i…
Powiem mamie – zagroziła. Powiem jej dokładnie, co zrobiłeś.
Myślisz, że ją to obchodzi? Jego śmiech był szczery, ponieważ oboje wiedzieli, że to prawda. Tak długo, jak kasa wciąż napływa, twojej mamy to nie obchodzi.
Callie połknęła szklankę, która wypełniła jej gardło. A co z Lindą?
Jego usta otworzyły się jak u pstrąga.
Co twoja żona pomyśli o tym, jak pieprzyłeś czternastoletnią opiekunkę jej syna przez ostatnie dwa lata?
Usłyszała syk powietrza przeszywającego jego zęby.
Przez cały czas, kiedy Callie była z nim, Buddy ciągle mówił o Callie…małe ręce, jąmała talia, jąmałe usta, ale nigdy, przenigdy nie mówił o tym, że dzieli ich ponad trzydzieści lat.
Że byłkryminalista.
Linda wciąż jest w szpitalu, prawda? Callie podeszła do telefonu wiszącego przy bocznych drzwiach. Jej palce śledziły numery alarmowe, które były przyklejone do ściany. Nawet gdy przechodziła przez ruchy, Callie zastanawiała się, czy mogłaby wykonać połączenie. Linda zawsze była taka miła. Ta wiadomość by ją zdruzgotała. Nie było mowy, żeby Buddy pozwolił mu zajść tak daleko.
Mimo to Callie podniosła słuchawkę, oczekując, że będzie zawodził, błagał i błagał o przebaczenie oraz potwierdzał swoją miłość i oddanie.
Nie zrobił nic z tego. Jego usta wciąż kłusowały. Stał jak zamarznięty goryl, z ramionami wybrzuszonymi po bokach.
Callie odwróciła się do niego plecami. Oparła słuchawkę o ramię. Odciągnęła sprężysty sznurek z jej drogi. Dotknął cyfry osiem na klawiaturze.
Cały świat zwolnił, zanim jej mózg mógł zarejestrować, co się dzieje.
Uderzenie w jej nerkę było jak pędzący samochód, który ściska ją od tyłu. Telefon zsunął się z jej ramienia. Ręce Callie pofrunęły w górę. Jej stopy oderwały się od ziemi. Poczuła na skórze powiew wiatru, gdy wzbiła się w powietrze.
Jej pierś uderzyła o ścianę. Jej nos zmiażdżył płasko. Jej zęby wbiły się w Sheetrock.
Głupia suka. Buddy chwycił tył jej głowy i ponownie uderzył jej twarzą o ścianę. Potem znowu. Cofnął się po raz trzeci.
Callie zmusiła się do zgięcia kolan. Poczuła, jak włosy odrywają się jej od skóry głowy, gdy złożyła swoje ciało w kulkę na podłodze. Była już wcześniej bita. Wiedziała, jak przyjąć cios. Ale tak było z kimś, kto rozmiarem i siłą był stosunkowo zbliżony do jej własnych. Kogoś, kto nie tłukł ludzi na życie. Kogoś, kto nigdy wcześniej nie zabijał.
Grozisz mi kurwa! Stopa Buddy'ego zakołysała się w jej brzuchu jak niszcząca kula.
Ciało Callie uniosło się z podłogi. Wypuściła całe powietrze z płuc. Ostry, kłujący ból powiedział jej, że jedno z jej żeber zostało złamane.
Buddy klęczał. Spojrzała na niego. Jego oczy były szalone. Spit nakrapiał kąciki ust. Owinął jedną rękę wokół jej szyi. Callie próbowała uciec, ale wylądowała na plecach. Usiadł na niej okrakiem. Jego ciężar był nie do zniesienia. Jego uścisk zacieśnił się. Jej tchawica wygięła się w jej kręgosłupie. Ściskał jej powietrze. Zamachnęła się na niego, próbując wycelować pięść między jego nogi. Pewnego razu. Dwa razy. Wystarczyło przesunięcie w bok, by rozluźnić uścisk. Wytoczyła się spod niego, próbowała znaleźć sposób, by stanąć, uciec, uciec.
Powietrze pękło z dźwiękiem, którego nie potrafiła nazwać.
Ogień płonął na plecach Callie. Poczuła, jak obdziera się jej skóra. Używał kabla telefonicznego, żeby ją biczować. Krew bulgotała jak kwas na jej kręgosłupie. Podniosła rękę i obserwowała, jak skóra na jej ramieniu otwiera się, gdy przewód telefoniczny owinął się wokół jej nadgarstka.
Instynktownie cofnęła ramię. Sznur wyślizgnął mu się z uścisku. Zobaczyła zaskoczenie na jego twarzy i rzuciła się, by oprzeć ją plecami o ścianę. Rzuciła się na niego, uderzając, kopiąc, lekkomyślnie wymachując przewodem, krzycząc: Pieprz się, skurwysynu! Kurwa cię zabiję!
Jej głos odbił się echem w kuchni.
Nagle jakoś wszystko się zatrzymało.
Callie w pewnym momencie zdołała zerwać się na równe nogi. Jej ręka była podniesiona za głowę, czekając, by kręcić sznurkiem. Obaj stali na swoim miejscu, nie więcej niż dzieląc się odległością.
Zaskoczony śmiech Buddy'ego zamienił się w pełen uznania chichot. Cholera dziewczyny.
Otworzyła ranę na jego policzku. Wytarł krew na palcach. Włożył palce do ust. Wydał głośny dźwięk ssania.
Callie poczuła, jak jej żołądek zaciska się w ciasny węzeł.
Wiedziała, że smak przemocy wywołał w nim ciemność. Chodź, tygrysie. Uniósł pięści jak bokser gotowy do rundy pucharowej. Podejdź do mnie ponownie.
Kolego, proszę. Callie w milczeniu kazała jej mięśniom pozostać przygotowanymi, stawom rozluźnić się, by była gotowa do walki tak mocno, jak tylko mogą, ponieważ jedynym powodem, dla którego zachowywał się teraz spokojnie, było to, że zdecydował, że będzie się dobrze bawił. zabijając ją. Nie musi tak być.
Sugar Doll, zawsze tak będzie.
Pozwoliła tej wiedzy osiąść w jej mózgu. Callie wiedziała, że ma rację. Była takim głupcem. Nic nie powiem. Obiecuję.
To już za daleko, Dolly. Myślę, że to wiesz. Jego pięści wciąż zwisały luźno przed twarzą. Pomachał jej do przodu. Chodź, dziewczynko. Nie poddawaj się bez walki.
Miał na niej prawie dwie stopy i co najmniej sto pięćdziesiąt funtów. W jego ogromnym ciele znajdował się cały drugi człowiek.
Podrapać go? Ugryź go? Wyrwać mu włosy? Umrzeć z jego krwią w ustach?
Co zrobisz, trochę? Trzymał pięści w pogotowiu. Daję ci tutaj szansę. Podejdziesz do mnie czy spasujesz?
Korytarz?
Nie mogła ryzykować zaprowadzenia go do Trevora.
Drzwi frontowe?
Za daleko.
Drzwi do kuchni?
Callie kątem oka widziała złotą klamkę.
Błyszczący. Czekanie. Odblokowany.
Przeszła przez te ruchy - skręć, lewa stopa-prawo-noga, chwyć za gałkę, skręć, przebiegnij przez wiatę, wyjdź na ulicę, przez całą drogę krzyczeć głową.
Kogo oszukiwała?
Wszystko, co musiała zrobić, to odwrócić się, a Buddy miałby na nią rzucić. Nie był szybki, ale nie musiał być. Jednym długim krokiem jego ręka znów będzie wokół jej szyi.
Callie wpatrywała się w niego całą swoją nienawiścią. Wzruszył ramionami, bo to nie miało znaczenia.
Dlaczego to zrobiłeś? zapytała. Dlaczego pokazałeś im nasze prywatne rzeczy?
Pieniądze. Wydawał się być rozczarowany, że była taka głupia. Dlaczego do diabła jeszcze?
Callie nie mogła sobie pozwolić na myślenie o tych wszystkich dorosłych mężczyznach obserwujących, jak robi rzeczy, których nie chciała robić z mężczyzną, który obiecał, że zawsze, bez względu na wszystko, będzie ją chronił.
Przynieś to. Buddy wbił w powietrze leniwy prawy hak, a potem wykonał cięcie w zwolnionym tempie. Chodź, Rocky. Daj mi co masz.
Pozwoliła swojemu spojrzeniu na ping-ponga po kuchni.
Lodówka. Piekarnik. Szafy. Szuflady. Talerz do ciastek. NyQuil. Suszarka na pranie.
Buddy uśmiechnął się. Uderzysz mnie patelnią, Kaczor Daffy?
Callie pobiegła prosto w jego stronę, pełna jak kula wystrzeliwująca z lufy pistoletu. Ręce Buddy'ego znajdowały się blisko jego twarzy. Pochyliła swoje ciało nisko, tak że kiedy w końcu udało mu się opuścić pięści, była już poza jego zasięgiem.
Wpadła do zlewu kuchennego. Wyjął nóż z suszarki.
Obrócił się z ostrzem wycinającym przed nią. Buddy uśmiechnął się do noża do steków, który wyglądał jak coś, co Linda kupiła w sklepie spożywczym w sześcioczęściowym zestawie wyprodukowanym na Tajwanie. Pęknięty drewniany uchwyt. Ząbkowane ostrze tak cienkie, że wyginało się na trzy różne sposoby przed wyprostowaniem na końcu. Callie użyła go, by pokroić hot doga Trevora na kawałki, bo inaczej próbowałby wsadzić go sobie do ust i zacząłby się dusić.
Callie widziała, że przegapiła trochę keczupu.
Cienka smuga czerwieni biegła wzdłuż ząbkowanych zębów. Oh. Buddy brzmiał na zdziwionego. O Jezu. Oboje spojrzeli w dół w tym samym czasie.
Nóż rozciął nogawkę jego spodni. Lewe udo kilka cali w dół od krocza.
Patrzyła, jak materiał khaki powoli zmienia kolor na szkarłatny.
Callie była zaangażowana w gimnastykę wyczynową od piątego roku życia. Miała głębokie zrozumienie wszystkich sposobów, w jakie można się zranić. Niezręczny skręt może rozerwać więzadła w plecach. Niechlujny zsiad może zniszczyć ścięgna w kolanie. Kawałek metalu – nawet tani kawałek metalu – który przecina wewnętrzną część uda, może otworzyć tętnicę udową, główny przewód dostarczający krew do dolnej części ciała.
Kal. Ręka Buddy'ego zacisnęła się na jego nodze. Krew sączyła się przez jego zaciśnięte palce. Zdobądź — Chryste, Callie. Weź ręcznik lub —
Zaczął spadać, waląc szerokimi ramionami w szafki, głowa odłamała się od krawędzi blatu. Pokój zatrząsł się pod jego ciężarem, gdy spadł.
Cal? Gardło Buddy'ego zadziałało. Pot spływał mu po twarzy. Callie?
Jej ciało wciąż było napięte. Jej ręka wciąż ściskała nóż. Poczuła się otoczona przez zimną ciemność, jakby jakoś cofnęła się we własny cień.
Callie. Kochanie, musisz… Jego usta straciły kolor. Jego zęby zaczęły szczękać, jakby jej chłód też przenikał do niego. Wezwij karetkę, kochanie. Zadzwoń do —
Callie powoli odwróciła głowę. Spojrzała na telefon na ścianie. Odbiornik był wyłączony. W miejscu, gdzie Buddy oderwał sprężystą linkę, sterczały drzazgi wielobarwnych drutów. Znalazła drugi koniec, podążając za nim jak wskazówka, i zlokalizowała słuchawkę pod kuchennym stołem.
Callie, zostaw to – zostaw to tam, kochanie. Musisz… Upadła na kolana. Sięgnął pod stół. Podniosłem słuchawkę. Przyłożyłem go do jej ucha. Nadal trzymała nóż. Dlaczego wciąż trzymała nóż?
Ten jest zepsuty, powiedział jej Buddy. Idź do sypialni, kochanie. C-wezwij karetkę.
Mocno przycisnęła plastik do ucha. Z pamięci przywołała fantomowy dźwięk, dźwięk syreny, który wydawał telefon, gdy był zbyt długo odczepiony.
Wow-wah-wah-wah-wah-wah-wah...Sypialnia, kochanie. G-idź do —Wow-wah-wah-wah-wah-wah-wah...Callie.
Właśnie to by usłyszała, gdyby podniosła słuchawkę w sypialni. Nieustanne beczenie i, zapętlony, mechaniczny głos operatora —
Jeśli chcesz zadzwonić...
Callie, kochanie, nie zamierzałem cię skrzywdzić. Nigdy bym nie skrzywdził —
Rozłącz się i spróbuj ponownie.
Kochanie, proszę, potrzebuję —
Jeśli jest to nagły wypadek...
Potrzebuję twojej pomocy, kochanie. P-proszę idź korytarzem i —
Rozłącz się i wybierz 9-1-1.
Callie?
Położyła nóż na podłodze. Usiadła na piętach. Jej kolano nie pulsowało. Jej plecy nie bolały. Skóra wokół jej szyi nie pulsowała w miejscu, w którym ją udusił. Jej żebro nie dźgnęło od jego kopnięć.
Jeśli chcesz zadzwonić...
Ty pieprzona suko, zgrzytnął Buddy. Ty pierdolona, bezduszna suko.
Rozłącz się i spróbuj ponownie.
Wiosna 2021
niedziela
1
Leigh Collier przygryzła wargę, gdy uczennica z siódmej klasy wykrzyczała Ya Got Trouble do zniewolonej publiczności. Grupka nastolatków przeskoczyła przez scenę, gdy profesor Hill ostrzegał mieszkańców przed zamiejscowymi jaspisami wabiącymi swoich synów w wyścigi konne.
Nie zdrowy wyścig kłusaków, nie! Ale wyścig, w którym siadają na koniu!
Wątpiła w to, że pokolenie, które dorastało z WAP, morderczymi szerszeniami, Covidem, kataklizmami społecznymi i przymusową edukacją domową przez grupę przygnębionych alkoholików, naprawdę rozumiało zagrożenie halami bilardowymi, ale Leigh musiała przekazać to nauczycielowi dramatu przez wprowadzenie neutralnej płciowo produkcjiCzłowiek muzyki, jeden z najmniej obraźliwych i najbardziej nudnych musicali, jakie kiedykolwiek wystawiono w gimnazjum.
Córka Leigh właśnie skończyła szesnaście lat. Myślała, że jej dni, kiedy patrzyła, jak zbieracze do nosa, mamusie i świnie sceniczne wpadają w piosenkę, błogo minęły, ale wtedy Maddy zainteresowała się nauczaniem choreografii, więc oto byli, uwięzieni w tej piekielnej dziurzeproblem z dużym T i rymuje się z P, a to oznacza basen.
Szukała Waltera. Był dwa rzędy niżej, bliżej przejścia. Jego głowa była pochylona pod dziwnym kątem, jakby patrzyła na scenę, jakby patrzyła na tył pustego siedzenia przed nim. Leigh nie musiał widzieć, co było w jego rękach, aby wiedzieć, że grał w futbol fantasy na swoim telefonie.
Wyjęła telefon z torebki i napisała:Maddy zada ci pytania dotyczące występu.
Walter trzymał głowę spuszczoną, ale po elipsach widziała, że odpowiada...Mogę zrobić dwie rzeczy na raz.
Leigh wpisany —Gdyby to była prawda, nadal bylibyśmy razem.
Odwrócił się, by ją znaleźć. Zmarszczki w kącikach jego oczu powiedziały jej, że uśmiecha się za maską.
Leigh poczuła w sercu niepożądane szarpnięcie. Ich małżeństwo skończyło się, gdy Maddy miała dwanaście lat, ale podczas zeszłorocznej blokady wszyscy zamieszkali w domu Waltera, a potem Leigh wylądowała w jego łóżku i wtedy zdała sobie sprawę, dlaczego w ogóle się nie udało. . Walter był niesamowitym ojcem, ale Leigh w końcu zaakceptowała, że jest złym typem kobiety, która nie może zostać z dobrym mężczyzną.
Na scenie scenografia się zmieniła. Reflektor padł na holenderskiego studenta z wymiany, który wcielił się w rolę Mariana Paroo. Mówił matce, że mężczyzna z walizką poszedł za nim do domu, scenariusz, który dzisiaj zakończyłby się patową walką SWAT.
Leigh pozwoliła, by jej spojrzenie wędrowało po widowni. Dziś wieczorem była ostatnia noc po pięciu kolejnych niedzielnych występach. To był jedyny sposób, aby upewnić się, że wszyscy rodzice mogli zobaczyć swoje dzieci, czy tego chcieli, czy nie. Widownia była zapełniona w jednej czwartej, zaklejone taśmą puste miejsca, dzięki czemu wszyscy byli na dystans. Maski były obowiązkowe. Środek do dezynfekcji rąk płynął jak brzoskwiniowy sznaps na balu. Nikt nie chciał kolejnej Nocy Wymazów z Długiego Nosa.
Walter miał swój fantazyjny futbol. Leigh miała swój fantazyjny klub walki o apokalipsie. Dała sobie dziesięć miejsc, żeby wypełnić swój zespół. Oczywiście pierwszym wyborem była Janey Pringle. Kobieta sprzedała na czarnym rynku wystarczająco dużo papieru toaletowego, chusteczek Clorox i środka do dezynfekcji rąk, by kupić jej synowi nowiutkiego MacBooka Pro. Gillian Nolan wiedziała, jak układać harmonogramy. Lisa Regan była przerażająco na świeżym powietrzu, więc mogła robić takie rzeczy, jak rozpalanie ognisk. Denene Millner uderzyła pitbulla w twarz, gdy ten zaatakował jej dziecko. Ronnie Copeland zawsze miała w torebce tampony. Ginger Vishnoo sprawiła, że nauczyciel fizyki w AP płakał. Tommi Adams wysadzałby wszystko pulsem.
Oczy Leigh przesunęły się w prawo, odnajdując szerokie, muskularne ramiona Darryla Washingtona. Rzucił pracę, by zająć się dziećmi, podczas gdy jego żona pracowała na dobrze płatnym koncercie korporacyjnym. Co było słodkie, ale Leigh nie przeżyje apokalipsy tylko po to, by skończyć z pieprzoną mięsistą wersją Waltera.
Mężczyźni byli problemem w tej grze. Mógłbyś mieć jednego faceta, prawdopodobnie dwóch w swojej drużynie, ale trzech lub więcej i wszystkie kobiety prawdopodobnie skończyłyby przykute do łóżek w podziemnym bunkrze.
Zapaliły się światła w domu. Niebieskie i złote zasłony zasunęły się ze szelestami. Leigh nie była pewna, czy zdrzemnęła się, czy zapadła w stan fugi, ale była niezwykle szczęśliwa, że przerwa w końcu nadeszła.
Na początku nikt nie wstał. Nastąpiło pewne niewygodne przesuwanie siedzeń, gdy ludzie zastanawiali się, czy iść do toalety. To nie było jak za dawnych czasów, kiedy wszyscy wyłamywali drzwi, chętni do plotkowania w holu, podczas gdy jedli babeczki i pili poncz w maleńkich papierowych kubeczkach. Przy wejściu znajdował się znak nakazujący im wzięcie plastikowej torby przed wejściem do audytorium. Wewnątrz każdego znajdował się afisz, mała butelka wody, papierowa maska i notatka przypominająca wszystkim o umyciu rąk i przestrzeganiu wytycznych CDC. Łotrzyk — lub, jak nazwała ich szkoła,niezgodny— rodzice otrzymali hasło Zoom, aby mogli oglądać występ w zaciszu własnego salonu bez maski.
Leigh wyjęła telefon. Wysłała szybkiego SMS-a do Maddy —Taniec był niesamowity! Jak słodka była ta mała bibliotekarka? Jestem z ciebie taki dumny!
Maddy natychmiast odezwała się z powrotem —Mamo pracuję
Bez interpunkcji. Brak emotikonów i naklejek. Gdyby nie media społecznościowe, Leigh nie miałaby pojęcia, że jej córka wciąż potrafi się uśmiechać.
Tak wyglądało tysiąc cięć.
Znowu szukała Waltera. Jego miejsce było puste. Zauważyła go w pobliżu drzwi wyjściowych, rozmawiającego z innym barczystym ojcem. Mężczyzna był odwrócony plecami do Leigh, ale po sposobie, w jaki Walter machał rękami, mogła powiedzieć, że rozmawiają o piłce nożnej.
Leigh rozejrzała się po pokoju. Większość rodziców była albo zbyt młoda i zdrowa, by przeskoczyć w kolejce do szczepionek, albo wystarczająco inteligentna i bogata, by wiedzieć, że powinni kłamać na temat kupowania wczesnego dostępu. Wszyscy stali w niedopasowanych parach, rozmawiając niskim pomrukiem na wymaganej odległości. Po tym, jak podczas zeszłorocznego Święta Niewyznaniowego, które wydarzyło się w okolicach Bożego Narodzenia, wybuchła paskudna bójka, nikt nie rozmawiał o polityce. Zamiast tego Leigh wyłapywał strzępy więcej sportowych rozmów, żałobę po dawnych wyprzedażach wypieków, kto był w czyjej bańce, którego rodzice byli Covidiotami lub dziurkami w maskach i jak mężczyźni noszący maski pod nosem byli tymi samymi palantami, którzy zachowywali się jak noszący prezerwatywę. było naruszeniem praw człowieka.
Skupiła się na zasłoniętych zasłonach sceny, wytężając uszy, by wychwycić szuranie, łomotanie i wściekłe szepty, gdy dzieci zmieniały scenografię. Leigh poczuła znajome drżenie serca – tym razem nie dla Waltera, ale dlatego, że tęskniła za córką. Chciała wrócić do domu na bałagan w kuchni. Aby krzyczeć o pracy domowej i czasie przed ekranem. Sięgnąć do jej szafy po pożyczoną sukienkę albo poszukać pary butów, które zostały niedbale wepchnięte pod łóżko. Chciała trzymać wijącą się, protestującą córkę. Położyć się na kanapie i obejrzeć razem głupi film. Aby złapać Maddy chichoczącą przez coś śmiesznego w swoim telefonie. Znieść miażdżące spojrzenie, kiedy zapytała ją, co jest tak zabawnego.
Ostatnio tylko się kłócili, głównie przez SMS-y rano i przez telefon punktualnie o szóstej wieczorem. Gdyby Leigh miała odrobinę inteligencji, wycofałaby się, ale wycofanie się wydawałoby się zbytnio odpuszczać. Nie mogła znieść niewiedzy, czy Maddy ma chłopaka czy dziewczynę, czy pozostawiła po sobie złamane serca, czy też postanowiła zrezygnować z miłości na rzecz pogoni za sztuką i uważnością. Jedyną rzeczą, o której Leigh wiedziała na pewno, było to, że każda paskudna, pieprzona rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła lub powiedziała własnej matce, uderzała w nią jak niekończąca się fala przypływu.
Tyle że matka Leigh na to zasłużyła.
Przypomniała sobie, że odległość zapewnia Maddy bezpieczeństwo. Leigh została w mieszkaniu w centrum, które dzielili. Maddy przeprowadziła się z Walterem na przedmieścia. To była decyzja, którą wszyscy podjęli razem.
Walter był radcą prawnym Związku Strażaków Pożarnych w Atlancie, więc jego praca wiązała się z Microsoft Teams i rozmowami telefonicznymi z bezpiecznego domowego biura. Leigh był obrońcą. Część jej pracy wykonywała online, ale nadal musiała chodzić do biura i spotykać się z klientami. Wciąż musiała wejść do sądu, przejść proces wyboru ławy przysięgłych i przeprowadzić rozprawy. Leigh złapała wirusa już podczas pierwszej fali w zeszłym roku. Przez dziewięć bolesnych dni czuła się, jakby muł kopał ją w pierś. O ile ktokolwiek wiedział, ryzyko dla dzieci wydawało się minimalne – szkoła reklamowała na swojej stronie internetowej wskaźnik infekcji poniżej jednego procenta – ale nie było mowy, żeby była odpowiedzialna za sprowadzenie dżumy do domu swojej córce.
Leigh Collier, czy to ty?
Ruby Heyer ściągnęła maskę pod nos, po czym szybko ją podciągnęła, jakby była bezpieczna, jeśli zrobisz to szybko.
Rubin. Cześć. Leigh był wdzięczny za sześć stóp między nimi. Ruby była przyjaciółką mamy, niezbędnym towarzyszem, gdy ich dzieci były małe, i albo umawiano się na randkę, albo rozwalano mózg na stoliku do kawy. Jak tam Keely?
Jest w porządku, ale od dawna, co? Okulary w czerwonych oprawkach Ruby podskoczyły na jej uśmiechnięte policzki. Była okropną pokerzystką. Zabawne, że Maddy się tu zapisała. Czy nie mówiłeś, że chcesz, aby twoja córka miała iedukacja miejska?
Leigh poczuła, jak maska ssie jej usta, gdy przechodziła od lekkiego irytacji do pełnego przypalenia skurwysynu.
Hej panie. Czy dzieci nie wykonują świetnej pracy? Walter stał w przejściu z rękami w kieszeniach spodni. Ruby, miło cię widzieć.
Ruby usiadła okrakiem na miotle, przygotowując się do odlotu. Zawsze przyjemność,Walter.
Leigh złapała insynuację, że nie była częścią przyjemności, ale Walter strzelał do niej…nie bądź sukąPopatrz. Odstrzeliła jąidź się pieprzyćPopatrz.
Całe ich małżeństwo w dwóch odsłonach. Walter powiedział: Cieszę się, że nigdy nie mieliśmy z nią tej trójki. Leigh roześmiał się. Gdyby tylko Walter zaproponował trójstronną. Ten
byłaby świetną szkołą, gdyby była sierocińcem.
Czy trzeba szturchać każdego niedźwiedzia ostrym kijem?
Potrząsnęła głową, spoglądając na sufit ze złotymi liśćmi oraz profesjonalne urządzenia dźwiękowe i oświetleniowe. Tu jest jak teatr na Broadwayu.
To jest.
Stara szkoła Maddy —
Miałem kartonowe pudełko na scenę i Maglite na miejsce i Mr. Microphone na dźwięk, a Maddy pomyślała, że to najlepsza rzecz na świecie.
Leigh przesunęła dłonią po niebieskim aksamitnym oparciu siedzenia przed nią. Logo Hollis Academy zostało wyszyte złotą nicią wzdłuż góry, prawdopodobnie dzięki uprzejmości zamożnego rodzica, który ma za dużo pieniędzy i za mało gustu. Zarówno ona, jak i Walter byli bezbożnymi, wspierającymi szkołę publiczną, liberałami z krwawiącym sercem, dopóki wirus nie uderzył. Teraz zgarniali ze sobą każdy ostatni grosz, jaki mogli znaleźć, by posłać Maddy do nieznośnie nadętej prywatnej szkoły, gdzie co drugi samochód był bmw, a co drugi dzieciak był uprawnionym frajerem.
Klasy były mniejsze. Uczniowie rotowali w kapsułach po dziesięć osób. Dodatkowy personel utrzymywał sale lekcyjne w czystości. ŚOI zostały nakazane. Wszyscy przestrzegali protokołów. Na przedmieściach prawie nigdy nie było toczących się blokad. Większość rodziców miała luksus pracy w domu.
Skarbie. Cierpliwy ton Waltera był zgrzytliwy. Każdy rodzic przysłałby tutaj swoje dziecko, gdyby tylko mógł.
Każdy rodzic nie powinien.
W torebce zabrzęczał jej służbowy telefon. Leigh poczuła, jak jej ramiona się napinają. Rok temu była przepracowaną, niedostatecznie wynagradzaną obrończynią na własny rachunek, pomagającą prostytutkom, narkomanów i drobnych złodziejaszków poruszać się po systemie prawnym. Dziś była trybikiem w gigantycznej machinie korporacyjnej, reprezentując bankierów i właścicieli małych firm, którzy popełnili te same przestępstwa, co jej poprzedni klienci, ale mieli pieniądze, by ujść im na sucho.
Walter powiedział: Nie mogą oczekiwać, że będziesz pracować w niedzielę wieczorem.
Leigh prychnął na swoją naiwność. Konkurowała z dziesiątkami dwudziestoparolatków z tak dużym zadłużeniem z tytułu kredytów studenckich, że spali w biurze. Pogrzebała w torebce, mówiąc: Poprosiłam Liz, żeby mi nie przeszkadzała, chyba że to życie lub śmierć.
Może jakiś bogaty koleś właśnie zamordował swoją żonę.
Dała muidź się pieprzyćspójrz przed odblokowaniem jej telefonu. Octavia Bacca właśnie do mnie napisała.
Wszystko w porządku?
Tak, ale... Od tygodni nie miała wiadomości od Octavii. Ułożyli zwyczajne plany spotkania się na spacerze w Ogrodzie Botanicznym, ale Leigh nigdy nie odezwała się, więc założyła, że Octavia była zajęta.
Leigh widziała wiadomość, którą wysłała pod koniec zeszłego miesiąca…
Czy nadal idziemy?
Octavia odpisała jej przed chwilą…Tak gówniany. Nie nienawidź mnie.Pod tekstem pojawił się link do wiadomości. Zdjęcie przedstawiało zadbanego faceta po trzydziestce, który wyglądał jak każdy schludny facet po trzydziestce.
Oskarżony Gwałciciel RZUCA PRAWO DO SZYBKIEGO PROCESU.
Walter zapytał: Ale?
Myślę, że Octavia jest zajęta tą sprawą. Leigh przewinęła historię, wyciągając szczegóły. Nieznajomy atak, a nie gwałt na randce, co nie jest normą. Klient ma poważne zarzuty. Twierdzi, że jest niewinny – ha, ha. Domaga się procesu z ławą przysięgłych.
To uszczęśliwi sędziego.
I ława przysięgłych. Nikt nie chciał ryzykować kontaktu z wirusem, aby usłyszeć, jak gwałciciel mówi, że tego nie zrobił. A nawet w prawdopodobnym przypadku, gdy on…zrobiłZrób to, gwałt był dość łatwym zarzutem do odrzucenia. Większość prokuratorów wahała się, czy podjąć walkę, ponieważ sprawy zwykle dotyczyły osób, które się znały, a te wcześniej istniejące związki jeszcze bardziej komplikowały kwestię zgody. Jako obrońca wynegocjowałeś bezprawne przymusowe ograniczenie lub mniejszą opłatę, która zatrzymałaby twojego klienta z rejestru przestępców seksualnych i poza więzieniem, a potem wróciłeś do domu i wziąłeś najdłuższy, najgorętszy prysznic, jaki mogłeś tolerować, by pozbyć się smrodu.
Walter zapytał: Czy dostał kaucję?
„Rona rządzi. Biorąc pod uwagę koronawirusa, sędziowie nie chcieli zatrzymać oskarżonych oczekujących na proces. Zamiast tego nakazali monitory na kostkach i zmusili ich do łamania zasad. Więzienia i areszty były gorsze niż domy opieki. Leigh powinna wiedzieć. Jej ujawnienie nastąpiło dzięki uprzejmości City Detention Center w Atlancie.
Walter zapytał, Prokurator nie zaproponował umowy?
Byłbym zszokowany, gdyby tego nie zrobili, ale to nie ma znaczenia, jeśli klient tego nie weźmie. Nic dziwnego, że Octavia była offline. Podniosła wzrok znad telefonu. Hej, jeśli przestanie padać, myślisz, że mogę przekupić Maddy, żeby usiadła ze mną na twojej werandzie?
Mam parasole, kochanie, ale wiesz, że ona ma afterparty ze swoją kapsułą.
Łzy napłynęły do oczu Leigh. Nienawidziła zaglądać do środka na zewnątrz. Minął rok, a ona wciąż przynajmniej raz w miesiącu chodziła do pustej sypialni Maddy, żeby płakać. Czy było ci tak ciężko, kiedy mieszkała ze mną?
Dużo łatwiej jest zachwycić dwunastolatka niż rywalizować o uwagę szesnastolatka. Jego oczy znów się zmarszczyły. Ona tak bardzo cię kocha, kochanie. Jesteś najlepszą matką, jaką mogła mieć.
Teraz jej łzy zaczęły spadać. Jesteś dobrym człowiekiem, Walterze.
Do winy.
Nie żartował.
żeński władca pierścieni imion
Światła zamigotały. Przerwa się skończyła. Leigh już miała usiąść, ale jej telefon znów zabrzęczał. Praca.
Szczęście, wyszeptał Walter.
Przekradła się przejściem w kierunku wyjścia. Kilku rodziców spojrzało na nią wzrokiem znad masek. Nie miała pojęcia, czy chodziło o obecne zamieszanie, czy o udział Leigh w zeszłorocznej, wstrętnej bójce w okresie świątecznym. Zignorowała je, udając zainteresowanie swoim telefonem. Identyfikator dzwoniącego wyświetlał Bradleya, co było dziwne, ponieważ zwykle, gdy dzwonił jej asystent, wyświetlał się komunikat Bradley, Canfield & Marks.
Stała pośrodku absurdalnie luksusowego holu, ignorując złote kinkiety, które prawdopodobnie zostały zrabowane z prawdziwego grobowca. Walter twierdził, że ma na ramieniu coś z ostentacyjnych pokazów bogactwa, ale Walter nie mieszkał w swoim samochodzie na pierwszym roku studiów prawniczych, ponieważ nie było go stać na czynsz.
Odebrała telefon, Liz?
Nie, pani Collier. To jest Cole Bradley. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Prawie połknęła język. Leigh Collier i człowiek, który założył firmę dzieliło dwadzieścia pięter i prawdopodobnie dwa razy więcej milionów dolarów. Ujrzała go tylko raz. Leigh czekała na swoją kolej w holu windy, kiedy Cole Bradley użył klucza do wezwania prywatnego samochodu, który wjechał prosto na najwyższe piętro. Wyglądał jak wyższa, szczuplejsza wersja Anthony'ego Hopkinsa, gdyby Anthony Hopkins zaraz po ukończeniu wydziału prawa Uniwersytetu Georgia założył aparat chirurgiczny.
Pani Collier?
Tak – ja… Próbowała poskładać swoje gówno do kupy. Przykro mi. Jestem na szkolnym przedstawieniu mojej córki.
Nie zawracał sobie głowy small talkami. Mam delikatną sprawę, która wymaga twojej natychmiastowej uwagi.
Poczuła, że jej usta się otwierają. Leigh nie podpalał świata w Bradley, Canfield & Marks. Robiła dokładnie tyle, by utrzymać dach nad głową i córkę w prywatnej szkole. Cole Bradley zatrudnił co najmniej stu prawników zajmujących się dziećmi, którzy dźgali ją nożem w twarz, żeby odebrać ten telefon.
Pani Collier?
Przepraszam – powiedziała Leigh. Ja po prostu… szczerze, panie Bradley, zrobię, co zechcesz, ale nie jestem pewien, czy jestem właściwą osobą.
Szczerze, pani Collier, do dzisiejszego wieczoru nie miałam pojęcia, że istnieje pani, ale klient prosił specjalnie o panią. Kiedy rozmawiamy, czeka w moim biurze.
Teraz była naprawdę zdezorientowana. Najbardziej znanym klientem Leigh był właściciel magazynu z artykułami dla zwierząt, który został oskarżony o włamanie się do domu swojej byłej żony i oddanie moczu do jej szuflady z bielizną. O sprawie żartowano w jednym z alternatywnych dzienników Atlanty, ale wątpiła, by Cole Bradley czytałAtlanta INtown. Nazywa się Andrew Tenant, powiedział Bradley. Ufam, że o nim słyszałeś.
Tak jest. Mam. Leigh znała to imię tylko dlatego, że właśnie przeczytała je w historii, którą wysłała jej Octavia Bacca.
Tak gówniany. Nie nienawidź mnie.
Octavia mieszkała z rodzicami w podeszłym wieku i mężem cierpiącym na ciężką astmę. Były tylko dwa powody, dla których Leigh mogła pomyśleć, że jej przyjaciółka skierowałaby sprawę. Pominęła proces przysięgłych z powodu ryzyka związanego z wirusem lub była przerażona przez swojego rzekomego klienta-gwałciciela. Nie żeby motywacje Octavii miały teraz znaczenie, ponieważ Leigh nie miała wyboru.
Powiedziała Bradleyowi, że będę tam za pół godziny.
***
Większość pasażerów przylatujących na lotnisko w Atlancie wyglądała przez okno i zakładała, że Buckhead znajduje się w centrum, ale skupisko drapaczy chmur na przedmieściach Peachtree Street nie zostało zbudowane dla bywalców kongresów, służb rządowych ani statecznych instytucji finansowych. Piętra były wypełnione sporami z wysokimi dolarami, handlarzami dziennymi i prywatnymi menedżerami pieniędzy, którzy obsługiwali okoliczną bazę klientów mieszkających pod jednym z najbogatszych kodów pocztowych na południowym wschodzie.
Siedziba Bradley, Canfield & Marks wznosiła się nad komercyjną dzielnicą Buckhead, przeszklonym potworem, który wznosił się na szczycie jak załamująca się fala. Leigh znalazła się w brzuchu bestii, wlokąc się po schodach na parking. Brama została zamknięta na parking dla gości. Pierwsze wolne miejsce, jakie udało jej się znaleźć, znajdowało się trzy kondygnacje pod ziemią. Betonowa klatka schodowa wydawała się miejscem zbrodni, ale windy były zamknięte i nie mogła znaleźć ochroniarza. Wykorzystała czas, przeglądając w głowie to, co Octavia Bacca przekazała przez telefon podczas jazdy.
Albo to, czego nie była w stanie jej powiedzieć.
Andrew Tenant zwolnił Octavię dwa dni temu. Nie, nie wyjaśnił jej dlaczego. Tak, Octavia myślała do tego momentu, że Andrew jest zadowolony z jej rady. Nie, nie mogła zgadnąć, dlaczego Tenant dokonał zmiany, ale dwie godziny temu Octavia została poinstruowana, aby przenieść wszystkie akta jego sprawy pod opiekę BC&M Leigh Collier. tentak gównianytekst miał na celu przeprosiny za zrzucenie procesu z ławą przysięgłych na jej kolanach na osiem dni przed planowanym rozpoczęciem. Leigh nie miała pojęcia, dlaczego klient miałby zrzucić jednego z najlepszych obrońców w mieście, kiedy jego życie było zagrożone, ale musiała założyć, że mężczyzna był idiotą.
Większą zagadką do rozwiązania było to, jak do cholery Andrew Tenant znał imię Leigh. Wysłała SMS-a do Waltera, który był równie nieświadomy, i to była suma zdolności Leigh do wydobywania informacji z jej przeszłości, ponieważ Walter był jedyną osobą w jej życiu, która znała ją, zanim ukończyła szkołę prawniczą.
Leigh zatrzymała się na szczycie schodów, pot spływał jej po plecach. Zrobiła szybką inwentaryzację swojego wyglądu. Nie ubrała się dokładnie na wieczór w teatrze. Wrzuciła włosy do staruszka w kok i wybrała dwudniowe dżinsy oraz wyblakłą koszulkę Aerosmith Bad Boys z Bostonu, choćby po to, by kontrastować z suk w Birkin na widowni. W drodze na ostatnie piętro musiałaby wstąpić do swojego biura. Jak wszyscy inni, Leigh trzymała w pracy strój sądowy. Jej kosmetyczka leżała w szufladzie biurka. Myśl, że musi założyć twarz oskarżonemu gwałcicielowi w niedzielny wieczór, który powinna spędzić z rodziną, podniosła poziom jej irytacji. Nienawidziła tego budynku. Nienawidziła tej pracy. Nienawidziła swojego życia.
Kochała swoją córkę.
Leigh szukała maski w torebce, którą Walter nazwał jej torbą na paszę, ponieważ używała jej jako teczki, aw zeszłym roku do mini sklepu z zaopatrzeniem pandemicznym. Środki do dezynfekcji rąk. Chusteczki Clorox. Maski. Rękawiczki nitrylowe na wszelki wypadek. Firma testowała je dwa razy w tygodniu, a Leigh już cierpiał z powodu wirusa, ale przy różnych wariantach lepiej było być bezpiecznym niż żałować.
Sprawdziła godzinę, zakładając maskę na uszy. Mogła ukraść córce kilka sekund. Leigh żonglowała swoimi dwoma telefonami, szukając charakterystycznego niebiesko-złotego etui Hollis Academy na swoim osobistym urządzeniu. Zdjęcie na tapecie przedstawiało Tima Tama, psa rodzinnego, ponieważ laboratorium czekolady pokazało ostatnio Leigh o wiele więcej miłości niż jej własna córka.
Leigh westchnęła do ekranu. Maddy nie odpisała na wylewne przeprosiny Leigh za jej wczesne odejście. Szybki przegląd Instagrama pokazał, że jej córka tańczy z przyjaciółmi na małej imprezie w czymś, co wyglądało jak piwnica Keely Heyer, gdzie Tim Tam śpi na krześle z pufą w kącie. Tyle o niekwestionowanym oddaniu.
Palce Leigh przesunęły się po ekranie, wpisując kolejny tekst do Maddy…Przepraszam, że musiałem odejść, kochanie. Tak bardzo cię kocham.
Głupio czekała na odpowiedź, zanim otworzyła drzwi. Nadmiernie klimatyzowany hol otulił ją zimną stalą i marmurem. Leigh skinął ochroniarzowi w swojej budce z pleksiglasu. Lorenzo przykucnął nad filiżanką zupy, z ramionami przy uszach i miską przy ustach. Leigh przypomniała sobie soczystą roślinę, którą jej matka trzymała w oknie kuchennym.
Pani Collier.
Leigh w milczeniu spanikowała na widok Cole'a Bradleya stojącego w holu windy. Jej ręka powędrowała do tyłu włosów. Czuła, jak macki wystrzeliwują jak spłaszczona ośmiornica. Logo złych chłopców na jej zniszczonej koszulce było afrontem dla jego szytego na miarę włoskiego garnituru.
Złapałeś mnie na gorącym uczynku. Wsunął do kieszeni na piersi paczkę papierosów. Wyszedłem na papierosa.
Leigh poczuła, jak unosi jej brwi. Bradley był praktycznie właścicielem budynku. Nikt nie mógł go powstrzymać przed zrobieniem czegokolwiek.
Uśmiechnął się. A przynajmniej myślała, że tak. Miał osiemdziesiąt lat, ale jego skóra była tak napięta, że drżały mu tylko czubki uszu.
Powiedział: Biorąc pod uwagę klimat polityczny, dobrze jest być widzianym, jak gra zgodnie z zasadami.
Zadzwonił dzwonek do prywatnej windy partnerów. Hałas był tak cichy, że brzmiało to, jakby Lady Hoopskirts wzywała kamerdynera na popołudniową herbatę.
Bradley wyjął maskę z kieszeni na piersi. Założyła, że to też było dla pozorów. Sam jego wiek umieściłby go w pierwszej grupie do zaszczepienia. Z drugiej strony szczepionka nie byłaby kartą wyjścia z więzienia, dopóki prawie wszyscy nie zostaną zaszczepieni. Pani Collier? Bradley czekał przy otwartych drzwiach windy.
Leigh zawahała się, ponieważ wątpiła, by podwładnym wpuszczono do prywatnego samochodu. Miałam zamiar wpaść do mojego biura, aby zmienić się w coś bardziej profesjonalnego.
Niepotrzebny. Znają okoliczności późnej godziny. Wskazał, że powinna iść przed nim.
Nawet za jego pozwoleniem Leigh czuła się jak intruz, kiedy weszła do eleganckiej windy. Przycisnęła łydki do wąskiej, czerwonej ławki przy tylnej ścianie. Tylko raz zajrzała do prywatnego samochodu, ale z bliska zdała sobie sprawę, że czarne ściany pokryte są strusią skórą. Podłoga była jedną wielką płytą czarnego marmuru. Sufit i wszystkie przyciski na podłodze były obszyte na czerwono i czarno, ponieważ gdybyś ukończył University of Georgia, największą rzeczą, jaka kiedykolwiek ci się przydarzyła, było to, że ukończyłeś University of Georgia. .
Lustrzane drzwi zamknęły się. Postawa Bradleya była wyprostowana. Jego maska była czarna z czerwoną lamówką. Przypinka w jego klapie przedstawiała Ugę, maskotkę buldoga z Georgii. Dotknął przycisku w górę na panelu, wysyłając ich na poziom penthouse'u.
Leigh patrzyła prosto przed siebie, wciąż niepewna etykiety. Na plebejskiej windzie znajdowały się znaki ostrzegające ludzi, aby trzymali się na dystans i unikali rozmowy. Nie było tu żadnych takich znaków, nawet zawiadomienia o inspekcji. Jej nos łaskotał zapachem płynu po goleniu Bradleya zmieszanym z dymem papierosowym. Leigh nienawidziła mężczyzn, którzy palili. Otworzyła usta, by odetchnąć za maską. Bradley odchrząknął. Zastanawiam się, pani Collier, ilu z pańskich kolegów z Lake Point High School ukończyło z wyróżnieniem Northwestern?
Odrobił pracę domową, kiedy przełamywała barierę dźwięku, aby się tu dostać. Wiedział, że wychowała się po złej stronie miasta. Wiedział, że skończyła w wyższej szkole prawniczej.
Leigh powiedział, UGA mnie na liście oczekujących.
Wyobraziła sobie, że uniósłby jedną z brwi, gdyby Botox mu na to pozwolił. Cole Bradley nie był przyzwyczajony do tego, że jego podwładni mają osobowości.
Powiedział, byłeś internowany w kancelarii prawnej zajmującej się ubóstwem z Cabrini Green. Po Northwestern wróciłeś do Atlanty i wstąpiłeś do Towarzystwa Pomocy Prawnej. Pięć lat później założyłeś własną praktykę specjalizującą się w obronie karnej. Radziłeś sobie całkiem nieźle, dopóki pandemia nie zamknęła sądów. Pod koniec tego miesiąca obchodzisz pierwszą rocznicę w BC&M.
Czekała na pytanie.
Twoje wybory wydają mi się nieco obrazoburcze. Przerwał, dając jej wiele okazji do włączenia się. Zakładam, że miałeś luksus stypendiów, więc finanse nie dyktowały ci opcji kariery.
Czekała.
A jednak jesteś w mojej firmie. Kolejna pauza. Kolejna zignorowana okazja. Czy nie byłoby niegrzecznie zauważyć, że jesteś bliżej czterdziestki niż większość naszych pierwszorocznych pracowników?
Pozwoliła jej spojrzeniu znaleźć jego. Byłoby to dokładne.
Otwarcie ją studiował. Skąd znasz Andrew Tenanta?
Nie wiem i nie mam pojęcia, skąd on mnie zna.
Bradley wziął głęboki oddech, zanim powiedział, że Andrew jest potomkiem Gregory'ego Tenanta, jednego z moich pierwszych klientów. Spotkaliśmy się tak dawno, że przedstawił nas sam Jezus Chrystus. Był też na liście oczekujących na UGA.
Jezus czy Grzegorz?
Jego uszy drgnęły lekko, co zrozumiała, że był to jego sposób na uśmiechanie się.
Bradley powiedział, że Tenant Automotive Group rozpoczął działalność od jednego dealera Forda w latach siedemdziesiątych. Będziesz za młody, by pamiętać reklamy, ale miały bardzo pamiętny dżing. Gregory Tenant senior był moim bratem w bractwie. Kiedy zmarł, Greg Jr. odziedziczył firmę i przekształcił ją w sieć trzydziestu ośmiu dealerów na południowym wschodzie. Greg zmarł na szczególnie agresywną formę raka w zeszłym roku. Jego siostra przejęła codzienne operacje. Andrew jest jej synem.
Leigh wciąż zachwycała się każdym, kto używał tego słowapotomek.
Zadźwięczał dzwonek windy. Drzwi się rozsunęły. Dotarli na najwyższe piętro. Czuła, jak zimne powietrze walczy z parasolem ciepła na zewnątrz. Przestrzeń była przepastna jak hangar lotniczy. Oprawy sufitowe były wyłączone. Jedyne światło pochodziło z lamp na stalowych i szklanych biurkach stojących na straży przed zamkniętymi drzwiami biura.
Bradley przeszedł na środek pokoju i zatrzymał się. Nigdy nie zapiera dech w piersiach.
Leigh wiedział, że miał na myśli widok. Znajdowali się w dolinie gigantycznej fali na szczycie budynku. Masywne kawałki szkła sięgały co najmniej czterdziestu stóp do grzbietu. Podłoga znajdowała się na tyle wysoko nad zanieczyszczeniem światłem, że mogli zobaczyć maleńkie punkciki gwiazd przebijające się przez nocne niebo. Daleko w dole samochody jadące wzdłuż Peachtree Street wytyczały czerwono-biały szlak w kierunku rozświetlonej masy śródmieścia.
Wygląda jak śnieżna kula, powiedziała.
Bradley odwrócił się do niej. Zdjął maskę. Co myślisz o gwałcie?
Zdecydowanie przeciwko.
Jego wyraz twarzy powiedział Leigh, że czas na jej osobowość się skończył.
Powiedziała, że przez lata zajmowałam się dziesiątkami spraw o napaść. Charakter zarzutu nie ma znaczenia. Większość moich klientów jest faktycznie winna. Prokurator musi udowodnić te fakty ponad wszelką wątpliwość. Płacisz mi cholernie dużo pieniędzy, żeby znaleźć tę wątpliwość.
Skinął głową, aprobując jej odpowiedź. W czwartek masz wybór ławy przysięgłych, a proces rozpoczyna się za tydzień od jutra. Żaden sędzia nie przyzna ci kontynuacji na podstawie zastępczego adwokata. Mogę zaproponować ci dwóch pełnoetatowych współpracowników. Czy skrócona oś czasu będzie problemem?
To wyzwanie, powiedział Leigh. Ale to nie problem.
Andrew otrzymał obniżoną opłatę w zamian za jeden rok monitorowanego okresu próbnego.
Leigh zdjęła maskę. Brak rejestru przestępców seksualnych?
Nie. A zarzuty cofają się, jeśli Andrew nie będzie miał kłopotów przez trzy lata.
Nawet tak daleko w grze, Leigh zawsze był zaskoczony tym, jak fantastycznie było być białym, bogatym człowiekiem. To ukochana umowa. Czego mi nie mówisz?
Skóra wokół policzków Bradleya zmarszczyła się w grymasie. Poprzednia firma miała prywatnego detektywa, który trochę kopał. Najwyraźniej przyznanie się do winy w tej konkretnej obniżonej opłacie może prowadzić do dalszego narażenia.
Octavia nie wspomniała o tym szczególe. Może nie została zaktualizowana, zanim została zwolniona, a może widziała potencjalnego szczura i była zadowolona, że się z tego wyrwała. Jeśli detektyw miał rację, prokurator próbował nakłonić Andrew Tenanta do przyznania się do jednego gwałtu, aby mogli pokazać wzór zachowania, który łączył go z innymi napaściami.
Leigh zapytał: Ile ekspozycji?
Dwa, może trzy.
Kobiety, pomyślała. Jeszcze dwa lub trzykobietyktóry został zgwałcony.
Brak DNA w żadnym z możliwych przypadków, powiedział Bradley. Doszedłem do wniosku, że istnieją pewne poszlaki, ale nic nie do pokonania.
Alibi?
Jego narzeczona, ale… Bradley zlekceważył to tak samo jak ława przysięgłych. Myśli?
Leigh miał dwa: albo Tenant był seryjnym gwałcicielem, albo prokurator okręgowy próbował nakłonić go do samooskarżenia się o to, by został uznany za jednego z nich. Leigh widziała tego rodzaju prokuratorskie bzdury, kiedy pracowała sama, ale Andrew Tenant nie był pomocnikiem kelnera, który przyznał się do winy, ponieważ nie miał pieniędzy, by z tym walczyć. W głębi duszy wiedziała, że Bradley ukrywa coś jeszcze. Starannie dobierała słowa. Andrew jest potomkiem zamożnej rodziny. Prokurator okręgowy wie, że nie strzelaj do króla, jeśli myślisz, że spudłujesz.
Bradley nie odpowiedział, ale jego zachowanie stało się bardziej ostrożne. Leigh usłyszała, jak w jej głowie dźwięczało wcześniejsze pytanie Waltera. Czy szturchnęła niewłaściwego niedźwiedzia złym kijem? Cole Bradley zapytał ją, jak się czuje w przypadku gwałtu. Nie zapytał jej, co czuje do niewinnych klientów. Jak sam przyznał, znał rodzinę Tenantów, odkąd był w krótkich spodniach. Z tego, co wiedziała, mógł być rodzicem chrzestnym Andrew Tenanta.
Bradley najwyraźniej nie zamierzał podzielić się swoimi myślami. Wyciągnął rękę, wskazując ostatnie zamknięte drzwi po prawej. Andrew jest w mojej sali konferencyjnej z matką i narzeczoną. Leigh podciągnęła maskę, przechodząc obok swojego szefa. Odsunęła się od bycia żoną Waltera, matką Maddy i dzielną dziewczyną, która żartowała z ludzkiego szkieletu w prywatnej windzie. Andrew Tenant prosił konkretnie o Leigh, prawdopodobnie dlatego, że wciąż opierała się na swojej reputacji sprzed BC&M, która plasowała się gdzieś pomiędzy kolibrem a hieną. Leigh musiała być teraz tą osobą, inaczej nie tylko straciłaby klienta, ale być może swoją pracę.
Bradley sięgnął przed nią, by otworzyć drzwi.
Sale konferencyjne na dole były mniejsze niż toalety Holiday Inn i działały na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. Leigh spodziewał się nieco większej wersji tego samego, ale osobiste miejsce spotkań Cole'a Bradleya przypominało bardziej apartament w Waldorfie, z kominkiem i barkiem. Na piedestale stał ciężki szklany wazon z kwiatami. Na tylnej ścianie wisiały zdjęcia różnych buldogów Uga na przestrzeni lat. Nad kominkiem wisiał obraz Vince'a Dooleya. Na kredensie z czarnego marmuru leżały stosy notatników i długopisów. Trofea za różne nagrody prawne zapełniły rzędy butelek z wodą. Stół konferencyjny, który miał około dwunastu stóp długości i sześć stóp szerokości, był zrobiony z sekwoi. Krzesła były z czarnej skóry.
Trzy osoby siedziały na drugim końcu stołu z odsłoniętymi twarzami. Rozpoznała Andrew Tenanta z jego zdjęcia w wiadomościach, chociaż lepiej wyglądał osobiście. Kobieta ściskająca jego prawą rękę była po dwudziestce, z tatuażem na rękawie i…jeść gównowarczenie, które każda matka chciałaby dla swojego syna.
Matka, o której mowa, siedziała sztywno na krześle z rękami skrzyżowanymi nisko na piersi. Jej krótkie blond włosy były przetykane siwizną. Wąski złoty naszyjnik otaczał jej opaloną szyję. Miała na sobie bladożółtą, szczerą do Boga, aż do małego aligatora, koszulkę Izoda. Stłuczony kołnierzyk sprawiał wrażenie kogoś, kto właśnie zszedł z pola golfowego, żeby napić się Krwawej Mary przy basenie.
Innymi słowy, typ kobiety, o której Leigh wiedziała tylko z binginguPlotkarapowtórki z córką.
Przepraszam, że kazałeś czekać. Bradley przesunął gruby plik akt na drugi koniec stołu, wskazując, gdzie powinien usiąść Leigh. To jest Sidney Winslow, narzeczona Andrew.
Sid, powiedziała dziewczyna.
Leigh wiedziała, że zostanie nazwana kimś w rodzaju Sid, Punkie lub Katniss, gdy tylko spojrzała na liczne kolczyki, grudki tusz do rzęs i kruczoczarne cięcie.
Mimo to Leigh była miła z drugą połową swojego klienta. Przykro mi, że cię spotykam w takich okolicznościach.
Cała ta męka była koszmarem. Głos Sidneya był tak ochrypły, jak się spodziewano. Odgarnęła włosy, błyskając ciemnoniebieskim lakierem do paznokci i skórzaną bransoletką ze spiczasto wyglądającymi metalowymi ćwiekami. Andy prawie został zamordowany w więzieniu, a był tam tylko dwie noce. Jest całkowicie niewinny. Oczywiście. Nikt już nie jest bezpieczny. Jakaś szalona suka może po prostu wskazać palcem i —
Sidney, pozwól kobiecie się zorientować. Ściśle kontrolowana wściekłość w głosie matki przypomniała Leigh o głosie, którego używała, kiedy ganiła Maddy w obecności innych ludzi. Leigh, proszę nie spiesz się.
Leigh trzymała uśmiech starszej kobiety przez kilka sekund, zanim przybrała twarz gry.
Potrzebuję tylko chwili. Otworzyła teczkę, mając nadzieję, że szczegół przywróci jej pamięć, kim do cholery byli ci ludzie. Górna strona zawierała formularz zgłoszeniowy z aresztowania Andrew Tenanta. Trzydzieści trzy lata. Sprzedawca samochodów. Adres z wysokimi dolarami. Oskarżony o porwanie i napaść na tle seksualnym 13 marca 2020 r., kiedy zaczynała się pierwsza fala pandemii.
Leigh nie wnikała głęboko w szczegóły, ponieważ trudno było rozbić dzwonek. Musiała najpierw usłyszeć wersję wydarzeń Andrew. Jedyne, co wiedziała na pewno, to to, że Andrew Trevor Tenant wybrał zły moment, by poprosić o swój dzień w sądzie. Z powodu wirusa, potencjalni jurorzy powyżej sześćdziesięciu pięciu lat byli generalnie usprawiedliwieni. Tylko ktoś w wieku poniżej sześćdziesięciu pięciu lat zaakceptowałby fakt, że ten schludny, ładnie wyglądający młody człowiek może być seryjnym gwałcicielem.
Podniosła wzrok znad akt. Po cichu zastanawiała się, jak postępować. Matka i syn najwyraźniej myśleli, że Leigh ich zna. Leigh najwyraźniej nie. Jeśli Andrew Tenant chciał, żeby została jego prawniczką, kłamstwo prosto w twarz, gdy spotkali się po raz pierwszy, było samą definicją działania w złej wierze.
Wzięła oddech, przygotowując się do wyznania, ale potem Bradley jej przerwał.
Przypomnij mi, Linda, skąd znasz panią Collier?
Piękny.
Coś w tym imieniu swędziało w pamięci Leigh. Właściwie sięgnęła do skóry głowy, jakby mogła ją wydrapać. Ale to nie matka wyzwalała jej wspomnienie. Oczy Leigh przeskoczyły po starszej kobiecie i powędrowały do jej syna.
Andrew Tenant uśmiechnął się do niej. Jego usta wygięły się w lewo. Minęło dużo czasu, prawda?
Dziesięciolecia, Linda powiedziała Bradleyowi. Andrew zna dziewczyny lepiej niż ja. Wtedy jeszcze byłem na pielęgniarce. Pracowałem nocami. Leigh i jej siostra były jedynymi opiekunkami, którym ufałem.
Żołądek Leigh zamienił się w zaciśniętą pięść, która zaczęła powoli wbijać się w jej gardło.
Andrew zapytał ją: Jak się miewa Callie? Co ona kombinuje?
Callie.
Leigh? Ton Andrew sugerował, że nie zachowywała się normalnie. Gdzie jest ostatnio twoja siostra?
Ona… Leigh zalała się zimnym potem. Jej ręce drżały. Ścisnęła je razem pod stołem. Mieszka na farmie w Iowa. Z dziećmi. Jej mąż prowadzi hodowlę krów — hodowca bydła mlecznego.
Brzmi dobrze, powiedział Andrew. Callie kochała zwierzęta. Zainteresowała mnie akwariami.
Opowiedział tę ostatnią część Sidneyowi, szczegółowo opisując swój pierwszy zbiornik ze słoną wodą.
Racja, powiedział Sidney. Była cheerleaderką.
Wszystko, co Leigh mogła zrobić, to udawać, że słucha, zaciskając zęby, żeby nie zaczęła krzyczeć. To nie mogło być w porządku. Nic z tego nie było właściwe.
Spojrzała na etykietę na teczce.
NAJEMCA, ANDREW TREVOR.
Zaciśnięta pięść poruszała się w górę jej gardła, każdy przerażający szczegół, który tłumiła przez ostatnie dwadzieścia trzy lata, groził jej uduszeniem.
Przerażający telefon Callie. Szalony pęd Leigh, by do niej dotrzeć. Przerażająca scena w kuchni. Znajomy zapach wilgotnego domu, cygar, szkockiej i krwi — tyle krwi.
Leigh musiała wiedzieć na pewno. Musiała to usłyszeć na głos. Jej nastoletni głos wydobył się z jej ust, kiedy zapytała, Trevor? Sposób, w jaki usta Andrew wygięły się w lewo, był tak przerażająco znajomy. Leigh poczuła mrowienie gęsiej skórki. Była jego opiekunką, a potem, kiedy była na tyle dorosła, że…
znaleźć prawdziwą pracę, przekazała ją swojej młodszej siostrze.
Teraz idę do Andrew, powiedział jej. Najemca to nazwisko panieńskie mamy. Oboje myśleliśmy, że dobrze byłoby zmienić sytuację po tym, co stało się z tatą.
Po tym, co stało się z tatą.
Buddy Waleski zniknął. Porzucił żonę i syna. Brak notatki. Żadnych przeprosin. Tak właśnie wyglądali Leigh i Callie. Tak powiedzieli policji. Buddy zrobił wiele złych rzeczy. Był zadłużony u wielu złych ludzi. To miało sens. W tamtym czasie wszystko to miało sens.
Andrew wydawał się żywić jej rodzącym się rozpoznaniem. Jego uśmiech
zmiękł, a wznosząca się krzywizna jego ust powoli się wygładza.
Powiedział: Minęło dużo czasu, Harleigh.
Harleigh.
Tylko jedna osoba w jej życiu nadal nazywała ją tym imieniem. Andrew powiedział, myślałem, że zapomniałeś o mnie. Leigh pokręciła głową. Nigdy by go nie zapomniała. Trevor Waleski był słodkim dzieciakiem. Trochę niezręcznie. Dużo przylegający. Kiedy Leigh widział go po raz ostatni, został odurzony w zapomnienie. Obserwowała, jak jej siostra delikatnie całuje czubek jego głowy.
Potem oboje wrócili do kuchni, by dokończyć mordowanie jego ojca.
Z FAŁSZYWYCH ŚWIADKÓW by Karin Slaughter Copyright © 2021 by Karin Slaughter. Przedruk za zgodą Williama Morrowa, wydawnictwo HarperCollins Publishers.